Epilog.
Zza lekko uchylonych drzwi
delikatnie sączyła się jej ulubiona muzyka, subtelnie, niczym zapach dopiero
upieczonego ciasta, namawiała by wejść do środka. Zapiąłem miecz na plecach i
powróciłem do ludzkiej postaci. Niedomknięte drzwi jednoznacznie sugerowały
skierowane do mnie zaproszenie. Wszedłem więc, wdzięczny, że w końcu poznałem
lokalizację tego miejsca. Teraz przynajmniej byłem o nią spokojniejszy, bo
gdyby zniknęła, wiedziałem gdzie rozpocząć poszukiwania. Dziwną rzeczą
natomiast było to, że tym razem, wbrew wszelkim oczekiwaniom i przyzwyczajeniom
– nie zniknęła. Tej nocy, gdy znów o mało nie zginęła, przeszła przez portal,
zostawiając mnie i Neilę samych w tłumie ludzi, którzy pojawili się, gdy tylko
chwilę później puściły zabezpieczenia bariery. Dowiedziałem się wtedy, że na
czas całego zamieszania zostaliśmy przeniesieni do innego, specjalnie
stworzonego wymiaru. Okazało się też, że nikt tak naprawdę nie ucierpiał, co na
pewno zaowocowało uczuciem ulgi u mojej przyjaciółki. Dobrze mieć wieszczkę,
która przewiduje takie rzeczy. Kilka godzin po tym dziwnym zdarzeniu Adrelia
zadzwoniła do mnie i oznajmiwszy, że chce pobyć sama jakiś czas, rozłączyła
się. Pewnie nawet nie zdawała sobie sprawy, jak wielką ulgę sprawiła mi tym
krótkim telefonem. Jakiś czas później, zgodnie z obietnicą, pokazała mi swój
dom.