14 października 2015

Życzenie Półkrwi - rozdział 11 (1/2)

Zapraszam serdecznie na część pierwszą rozdziału jedenastego :)

11.

            Keczup, gdzie do licha podziała się ta czerwona butelka? Była pewna, że go kupowała! A tak, trzecia szafka po prawej, na dolnej półce. Niemądra dziewucha - skarciła samą siebie ­ zapomniałabym głowy, gdyby nie była przytwierdzona do ciała albo miecza, gdybym nie mogła go przywołać w każdej chwili, zaśmiała się sama do siebie. Adrelia krzątała się po swojej, zdecydowanie za dużej, jak na jedną osobę, kuchni, ładując coraz to nowe rzeczy do plecaka. Obok plastikowej butelki z pomidorem na etykiecie, zapakowane zostały jednorazowe sztućce, talerzyki i kubki, a także kiełbaski i chleb oraz butelka wody. Nie można też było zapomnieć o Martini, skoro świętować, to świętować! Obracając się do lodówki, Adri spostrzegła przez okno siedzącego na gałęzi niedalekiego drzewa kruka. Ptak zapamiętale czyścił sobie piórka. Zamarła na chwilę, jakby był niezwykle niecodziennym zjawiskiem. Ten, chyba speszony jej długotrwałym wpatrywaniem się, przestał zajmować się toaletą i skierował na nią paciorkowate spojrzenie. Przyglądał się tak dłuższą chwilę, jakby walczyli na spojrzenia, po czym wydał z siebie krótkie, acz wyraźne w przekazie „kraa!”,  rozłożył skrzydła i odleciał. Czerwonowłosa westchnęła tylko, zawieszając wzrok na pustej już, lecz nadal kołyszącej się gałązce.
-        Coś, co mam najcenniejszego, hę? - zapytała drzewa, zaszumiało na wietrze w odpowiedzi.