14 grudnia 2014

Zabójczyni - 5 END

Wybaczcie, że opowiadanie jest jakoś dziwnie pocięte.. ;-)

Zapraszam na ostatnią część Zabójczyni ;-)
P.S. Tak, wiem "gdzie jest reszta i czuje niedosyt" :P

***

            Wiatr rozwiał jej włosy. Czy naprawdę wierzyła temu dziecku? Czy naprawdę sądziła, że Kerra mówi prawdę?
            Nie.

5 grudnia 2014

Zabójczyni - 4

Oto i kolejna część specjalnie dla Was ;-)

***
Płonące ognisko dawało przyjemne poczucie normalności. Kilka godzin temu zgubiły pościg, a przynajmniej miały taką nadzieję. Rozpalanie ognia przy takim braku pewności było dość ryzykowne, ale miały do wyboru albo to albo zamarznąć. Noce bywały już bardzo zimne, a Delaila jeszcze nie wydobrzała. Do tego miała na głowie teraz dziecko, które dopiero co straciło rodziców. Zerknęła na dziewczynkę.

30 listopada 2014

Zabójczyni - 3

Zapraszam do czytania kolejnej części ;-) 

-        Ona już dziś wyjeżdża – oznajmił, pakując do sakwy podróżnej trzy dorodne jabłka.
Alea przyglądała się mężowi. Jasnym było, że martwi się o zdrowie tej kobiety. Z tego też powodu pakował dla niej prowiant, chociaż tyle mógł zrobić. Zabójczyni, czy nie, była człowiekiem. Żona karczmarza uśmiechnęła się w duchu – zawsze był opiekuńczy – pomyślała. Głośno jednak rzekła.
-        Tak szybko? Ledwie wstała z łóżka – skomentowała – chociaż może to i lepiej... - zamyśliła się.
Kaczmarka nie ustępowała mężowi w opiekuńczości, czy dobroci, jednak wyjazd rannej zabójczyni był jej zdecydowanie na rękę. Kerra stanowczo wykazywała zbyt wielkie zainteresowanie tą kobietą.
-        Lepiej, czy nie, nie wypuszczę jej bez odpowiedniego prow..
Coś świsnęło od strony okna, karczmarz urwał nagle i zesztywniał.

24 listopada 2014

Zabójczyni - 2

Druga część, zapraszam do czytania ;-) 

Zabójczyni cz 2

Zerknął przez okno. Niespełna jedenastoletnia  dziewczynka o pięknych, długich blond włosach, siedziała na schodach prowadzących do karczmy. Przyglądał się ze zmartwioną miną, machinalnie czyszcząc kufel. Martwił się. Miał powody, chociaż żona uparcie twierdziła, że nic się nie zmieniło. Nie wiedział, czy próbowała w ten sposób uspokoić jego, czy siebie samą. Rok temu, gdy jego córka, jego blond aniołeczek, jego oczko w głowie, zgubiła się w lesie, panicznie bał się, że ją straci. Znalazła się po dwóch dniach, ale była odmieniona. Nie był w stanie powiedzieć co się stało. Nadal, mimo że minęło tyle czasu, nie potrafił określić na czym dokładnie polegała ta zmiana, ale Kerra nie zachowywała się, jak na jedenastolatkę przystało. Była spokojna, nie apatyczna, ale po prostu spokojna, cierpliwa, cicha. Zamiast biegać z innymi dziećmi, siedziała albo z nosem w książkach, albo znikała na długie godziny. Zapytana kiedyś o powód, wyznała, acz niechętnie, że  próbuje udomowić jedną z leśnych wiewiórek. Cierpliwość to dziecko miało anielską.
I te oczy.

17 listopada 2014

Zabójczyni - 1

Skądeś wygrzebałam ;-) 

Zabójczyni, część 1 

Strzała świsnęła jej koło ucha. Popędziła wierzchowca. Nie śmiała się oglądać, nie musiała zresztą. Ze słuchu zorientowała się, że obaj nadal ją gonią. Poza tym, pędzenie na koniu przez las nie sprzyjało zerkaniu za siebie. Pochyliła się, bardziej tuląc do grzywy zwierzęcia. Zaklęła siarczyście, przecież jeszcze kilka minut temu spacerowała po mieście. Któż zresztą mógł przypuszczać, że gildia jednak wynajmie zabójców i to tak szybko. Kiedy zobaczyła ich wtedy w karczmie, od razu wyczuła, że coś jest nie tak. Zbyt mocno starali się na nią nie patrzeć. Za to nagminnie zerkali na siebie, mimo że siedzieli na dwóch różnych końcach sali. Współpracowali? A może byli wynajęci osobno i tylko przypadkiem się spotkali? Po sposobie w jaki siedzieli – zbyt sztywno i nerwowo – poznała, że nie byli członkami gildii. Jaki był sens,  by gildia zabójców zatrudniała najemników. Czy była aż tak dobra? Czy pokonałaby własnych pobratymców? A może bali się, że zbyt szybko ich zdemaskuje? Znała przecież wszystkie sekrety kamuflażu. Możliwe też, że zwyczajnie nie chcieli, by rozeszło się po ludziach, że jedna z nich zdradziła. Nie było na co czekać, odwróciła się gwałtownie i wybiegła z pomieszczenia, słysząc za sobą głuchy odgłos dwóch padających krzeseł i czyjeś słuszne bluzgi, na czym świat stoi.

22 października 2014

Zaklęcie Umarłych [6] - End

>>Zaklęcie umarłych<<
(6 - END)

-        Nie żyje – powiedziała przykładając dwa palce do szyi leżącego, by sprawdzić tętno.
-        Ten też – łowca kucał przy kolejnym martwym elfie.
Yizu wstała i przyjrzała się ciałom. Dwóch strażników świątyni Alishy, elfickiej bogini pokoju, leżało martwych na ziemi. Co dziwne, żaden z nich nie miał ani jednej rany, a miejsce nie zdradzało śladów walki. Wniosek mógł być tylko jeden. Zginęli zaatakowani z zaskoczenia przez magię. Yizu przygryzła wargę. Elfy nie posługiwały się magią. Bynajmniej nie taką, która nie zostawia żadnych śladów. Ta magia była bezbarwna i bezwonna, znaczyło to dokładnie tyle, iż zamachowcem był ludzki mag. Rozejrzała się po otoczeniu. Znajdowali się przed wejściem do świątyni, która umiejscowiona w lesie, była tak dobrze ukryta, że nie dało się zobaczyć całego budynku stojąc nawet przed główną bramą. Pomalowana na biało udekorowana była w centralnym miejscu znakiem Alishy – bukietem liści wszystkich drzew, symbolizującym zjednoczenie różnic. Po obu stronach wejścia paliły się pięknie zdobione pochodnie, święty ogień bogini dający światło dla tych, którzy zgubili swą drogę. Ruszyli do wnętrza długim korytarzem. Pomieszczenie którym szli było wąskie, a mimo to wydawało się dość przestronne, za efekt ten był odpowiedzialny zapewne wysoki sufit. Idąc miało się wrażenie ogólnego spokoju i przyjemnego orzeźwiającego wietrzyku. Niemalże działała tu jakaś leśna magia. Minęli otwarte drzwi i weszli do przestronnej sali. Udekorowana była kwiatami i umeblowana białymi zdobionymi, drewnianymi ławami. Gdzieniegdzie między meblami leżało kilka ciał. Yizu pośpiesznie sprawdziła funkcje życiowe. Wszyscy mnisi byli martwi. Warknęła pod nosem. Łowca spojrzał na nią ze zdziwieniem, czyżby aż tak wstrząsnęła nią śmierć mnichów? A może jej nerwy miały inne podłoże?
-        To Viria prawda? - zapytał.

17 października 2014

Zaklęcie umarłych [5]

Zapraszam ;-)

>> Zaklęcie umarłych <<
(5)

Świadomość bólu zaciągała go nieubłaganie w stronę rzeczywistości. Miał wrażenie, jakby w niektórych miejscach jego ciało płonęło żywym ogniem. Właściwie, to miał problemy z ustaleniem miejsca, gdzie tego ognia nie było. Przeraził się, gdy kolejna myśl napłynęła do zbolałego mózgu. Nie mógł się ruszyć, nic też nie widział, bo powieki uparcie nie chciały się otworzyć. Coś nim telepało, odgadł, że leży na noszach ciągniętych przez konia. Usłyszał strzęp rozmowy.
-        … podziękować – powiedział jakiś głos.
-        Chyba z konia spadłeś! - ten głos był znajomo zadziorny.
-        Gdyby nie ja mogłoby to sssię źle sssskończyć – rozmówca zdawał się syczeć.
-        Widziałeś wtedy w świątyni co potrafię i śmiesz twierdzić, że potrzebowałabym pomocy?
-        Wtedy nie walczyłaśśś z wampirami, tylko z nieogarniętą bandą jaszczurów.
-        Dobrze. – westchnęła – Przybyłeś, odegrałeś bohatera, teraz możesz sobie iść.
-        On twierdzi, że jesssteś zbyt ssssłaba by podróżować sssama.
-        Więc niech on ze mną podróżuje.
-        Przy mnie jessssteś bezzzzpieczniejsza
Nastała chwila ciszy przerywana tylko rżeniem koni i dźwiękiem podków uderzających o drogę. Łowca poczuł, iż mimo bólu znów zapada się w błogi niebyt, przyjął to uczucie z ulgą. Zanim jednak jego świadomość się wyłączyła, zdążył uzmysłowić sobie, że koń nagle się zatrzymał.
-        On znów krwawi, przynieś wody!

13 października 2014

Zaklęcie Umarłych [4]

Serdecznie zapraszam do czytania czwartej części :)

(4)

-        Syyyy, auć! - syknęła kiedy wsmarowywał maść w ranę przy zmianie opatrunku – nie możesz delikatniej?!
-        Jak nie będziesz się wiercić nie będzie tak bolało – odparł.
-        Nadal czegoś nie kapuje – powiedział mężczyzna w bieli.
Łowca spojrzał na niego. Dziwne było z niego stworzenie, musiał przyznać. Co prawda słyszał już o takich, ale jak sądził do tej pory, była to tylko legenda. Tak potężni magowie przecież nie istnieją. Wygląda jednak na to, że się mylił, zresztą po tym, co wydarzyło się kilka godzin temu, był gotowy uwierzyć we wszystko. Wrócił myślami do tamtej chwili. Kiedy Yizu uderzyła jaszczura, który na niej siedział, a drzewo uderzył znów człowiek.
-        Rany, dziewczyno, nie musisz być taka ostra – powiedział wtedy.
-        Dobrze wiesz, jak go nie znoszę! - odgryzła się
-        Nie dałbym rady sam cię uspokoić.
-        Trzeba było mnie nie zrzucać z konia! - skwitowała – Jeszcze raz, mówię ci, Codin, słyszysz mnie?! Jeszcze raz cię zobaczę, a oberwiesz!
-        Mówi, że mogłabyś już dać spokój – chłopak wstał.
-        Phi! - prychnęła – W życiu! Za żadne skarby mu nie wybaczę! - założyła ręce na piersi i obróciła głowę w drugą stronę.

9 października 2014

Zaklęcie Umarłych [3]

>> Zaklęcie umarłych<<

(3)


Tylny dziedziniec Gildii Magów skąpany był w mroku. Weszli przez ukrytą w gąszczu furtkę, której najwyraźniej dość często używano w celu wymykania się poza mury gildii. Yizu wiedziała, że czynili tak zarówno młodzi adepci sztuk magicznych, jak i starsi magowie. Wraz z towarzyszem bezszelestnie pokonała dziedziniec, by już po chwili pod osłoną ściany ruszyć w stronę wejścia do jednego z budynków. Ów budynek znajdował się na zachodzie terenu gildii i w świetle dnia prezentował przepiękną architekturę. W tej chwili gdzieniegdzie w oknach paliły się światła zdradzając ludzką obecność. Yizu wyjrzała zza rogu.  Dwóch adeptów minęło ją, nawet nie zauważywszy w ciemności.

6 października 2014

Zaklęcie umarłych [2]

 >>Zaklęcie umarłych<<

Serdecznie zapraszam do czytania ;-)

(2)


Coś szczypało w prawym ramieniu, od dłuższego czasu uparcie próbując wyrwać ją z błogiej nieświadomości. W końcu dała za wygraną i powoli uniosła powieki. Pierwsze, co zobaczyła to wpatrujące się w nią  fioletowe oczy. Wzdrygnęła się odruchowo, lecz potem pomyślała, że jak na łowce ma całkiem łagodną twarz. Oparła się na łokciach i spojrzała za nim. Poza tym, że zniknęły ciała, a stosik kości przy ognisku nieco się zwiększył, nic się nie zmieniło. Znowu jadł i pozbył się ciał, zatem ile spała? Skrzywiła się, bo ramie znów za szczypało, spojrzała w tamtą stronę. Rękaw bluzki był cały rozcięty, a ramie fachowo obandażowane. Pachniało trochę jakby miętą i jakimiś ziołami, których nie znała. Otworzyła usta, by coś powiedzieć.
-        Sporo promieni słońca przebiło się na polane podczas dnia – powiedział, nim zdążyła się odezwać

30 września 2014

Zaklęcie Umarłych [1]

>>> Zaklęcie umarłych <<<

(01)


Z ogniska strzelały iskry, gdy drewno ustępowało przed władzą ognia. Poza tym jednym dźwiękiem nic nie zmąciło nocnej ciszy. Niedaleko ognia leżał mały stosik zajęczych kości, pozostałość po niedawnym posiłku.  Jedyną osobą siedzącą przy ogniu był wysoki mężczyzna o czarnych, nastroszonych, krótko ściętych włosach. Wprawny obserwator zauważyłby jednak, że mężczyzna jest tu tylko ciałem. Oddychał równo, a pozycja w jakiej siedział wskazywała na głęboką medytację. Jego uszu dobiegł szelest. Dźwięk nadszedł z prawej. Nastała cisza, jakby ktoś właśnie zauważył, że go usłyszano, lecz miał nadzieję, że jednak się myli. Kolejny szelest, tym razem bliżej i znów cisza. Jakby ktoś wyczekiwał znaku, czy został spostrzeżony. Mężczyzna powoli zwrócił głowę w tym kierunku. Usłyszał czyjś urywany oddech. Chwile później z zarośli wypadła młoda kobieta. Zobaczyła go, lecz chcąc go wyminąć, potknęła się i upadła przewracając go na plecy.
-        Przepr... - zaczęła i urwała

6 sierpnia 2014

Ośmioro Ocalałych - cz5 (END)

Zapraszam na część ostatnią ;-) 

Nazajutrz zorientowaliśmy się, że Nevi i Jared nas opuścili. Zabrali większość znalezionego jedzenia i po prostu odeszli bez słowa. Nevi się w zasadzie nie dziwiłam, cały poprzedni wieczór unikała mnie jak ognia, a gdy tylko zakopaliśmy jej siostrę w ogródku pobiegła cicho na górę i już do nocy jej nie widziałam. Nie uroniła ani jednej łzy, a wyraz jej twarzy był tak pusty, że niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, iż i ona zaraz kogoś zaatakuje.  Przyłapałam się nawet na zastanawianiu, czy byłabym w stanie zastrzelić Nevi, jeśli przykładowo zaatakowałaby kogoś z grupy. Czy potrafiłabym ją zabić, chroniąc nie swoje życie?  Na szczęście jednak dziewczyna nie zmusiła mnie do dokonania tak drastycznych wyborów.  Zniknęli razem z Jaredem i bóg mi świadkiem, że nie zamierzałam ich szukać, bez względu na to, które z nich wpadło na pomysł zostawienia nas.

30 lipca 2014

Ośmioro ocalałych - cz4

Wiem, że trochę to trwało ,ale serdecznie zapraszam ;-)    
4
                       Zanurzyłam się w wannie pełnej letniej wody. Niestety nie znaleźliśmy więcej niż dwóch pięciolitrowych garnków, ale jakoś daliśmy sobie radę, z tym co mieliśmy. O dziwo kanalizacja w tym domu działała całkiem sprawnie. Znaczyło to tyle, że woda była w kranie na dole w kuchni. Na górze już nie, ale nie chciało nam się sprawdzać dlaczego.  Po wszystkich przyszła moja kolej i w końcu mogłam oddać  się chwili relaksu, podczas, gdy chłopaki na dole naprawiali płot. Pistolet położyłam między wanną, a ścianą. Nie, żebym komuś nie ufała, ale odkąd udało mi się uciec, zawsze miałam go przy sobie, choć użyłam tylko raz. Teraz, gdy zamknęłam powieki, znów przypomniał mi się dziki wyraz oczu tego chłopca, do którego strzeliłam. Mimo letniej wody, zadrżałam.  To była obrona własna, powtórzyłam sobie, jak mantrę, choć sama nie bardzo w to wierzyłam.

28 maja 2014

Ośmioro ocalałych cz3

Zapraszam do czytania trzeciej części ;-)
3.

Rozbudził mnie gwałtowny ból w niezagojonej jeszcze ranie po nożyczkach. Syknęłam i zerwałam się. Pan Faja odskoczył, jak oparzony, unosząc dłonie w obronnym geście.
- Nie strzelaj, to ja… - powiedział, a ja dopiero zorientowałam się, że mierzę do niego z trzydziestki ósemki – Chyba ciebie to nie dopadło, co?

22 kwietnia 2014

Ośmioro ocalałych cz2

Część Druga, zapraszam do czytania ;)

2.

- Tato, tato!  - zawołałam – chodź tu szybko!
Siedziałam na kanapie w naszym przytulnym salonie i wpatrywałam się w telewizor, zajadając ulubione chrupki. Nadawali tak przedziwne informacje, iż w pierwszej chwili pomyślałam, że to wszystko jakiś głupi żart. Wprawdzie pierwszy kwietnia był dobre dwa miesiące temu, ale cóż.. może ktoś przedłużył sobie sen zimowy? Z niedowierzaniem kręciłam głową.
-… całym kraju – mówiła dziennikarka – dziwne doniesienia również przywędrowały do nas zza granicy, gdzie mają miejsce podobne wypadki.
Kobieta zniknęła z ekranu i pojawił się film z jakimś wywiadem.

23 marca 2014

Ośmioro ocalałych cz1

1.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było nawet czyste i dobrze utrzymane. Jeśli oczywiście nie liczyć wybitych szyb w szklanych drzwiach, prowadzących na patio i kilku przewróconych krzeseł. Na stole stał całkiem ładny wazon z wyschniętymi na wiór kwiatami. Po lewej znajdowało się przejście do kuchni z obiecująco wyglądającą lodówką. Nie pokusiłam się jednak o otworzenie jej. Nie miałam ochoty na kolejne rozczarowanie, albo co gorsza – jego brak. Szafki kuchenne wyglądały bardziej zachęcająco, zanotowałam sobie więc w pamięci, by później je sprawdzić. Cisza, która panowała w całym domu, była równie przyjemna, co przerażająca.  Wzięłam do ręki zwinięte arkusze papieru i wyszłam na zewnątrz. Moje kroki wydawały chrzęszczący dźwięk, gdy szłam po szkle. Minęłam dobrze utrzymany trawnik, ogrodowy basen bez wody z wielką dziurą w ścianie i kilka przewróconych mebli, idealnych na grilla. Przez krótką chwilę zatęskniłam za beztroskimi chwilami pełnych słońca dni sprzed katastrofy. Dni, gdy jedynym problemem była równa opalenizna. Wiedziałam jednak, że ten czas minął bezpowrotnie.