27 maja 2012

Bestia

Ośmioletni staroć, odkurzony i odświeżony :D
Edit: staroć poprawiony z pomocą kochanej Xymenki ;-)

- Bestia -


 Dobrze, że są jeszcze odtwarzacze mp3”, pomyślała Marta, nakładając słuchawki i włączając Nightwish. Siedziała na lekcji fizyki w ostatniej ławce i niemiłosiernie się nudziła. Nauczyciel tłumaczył coś zawzięcie, wypisując na tablicy coraz to nowe wzory. Marta rozejrzała się po klasie. Jeśli nie liczyć kilku rodzynków, wszyscy mieli wyraz twarzy podobny do niej: znudzenie, rutyna. Dziewczyna przymknęła oczy i ułożyła się na ławce. Wiedziała, że nie będzie jej widać, chłopcy siedzący przed nią grali w szkolnej reprezentacji koszykówki.
***
Przebudził ją jakiś odgłos. Otworzyła oczy, lecz jedyne, co zobaczyła, to ciemność. Po chwili jednak, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do braku światła, z mroku zaczęły wyłaniać się kontury mebli. Podniosła głowę, nie minęło kilka sekund, a już widziała zupełnie dobrze. Próbując całkiem się podnieść, poczuła ostry ból w plecach. Powaliło ją z powrotem, jęknęła cicho.
- Jak się czujesz, pani? – usłyszała głos.
Spojrzała w stronę skąd dobiegał i ... jej czy rozszerzyły się z przerażenia. Osobnik, bo nie mogła nazwać go człowiekiem, stojący przed nią wyglądał przerażająco. Był wysoki, miał na sobie ciemnozielone jeansy i nic poza tym. Jego ciało pokryte było czymś na kształt włosów, od czubka głowy po palce stóp, które wyglądały jak tylne łapy wilka, klatkę piersiową, całkowicie ludzką, pokrywały... włosy? Nie! Słowo, które cisnęło się na usta, wprawiło ją w jeszcze większe odrętwienie spowodowane strachem. Sierść! To była wilcza sierść! Zakryła dłonią usta, by nie mógł wydostać się z nich krzyk. Jego twarz, choć ludzka i mało owłosiona, miała w sobie coś z niedźwiedzia. Jego piwne oczy świdrowały ją uważnym spojrzeniem. U pasa miał przytwierdzony miecz, zdobiony w jakieś nieznane jej runy.
- Pani...? – powiedział z niepokojem.
Zrobił krok w jej stronę, bezwiednie kładąc dłoń na rękojeści miecza. Oczy Marty rozszerzyły się jeszcze bardziej, gdy ujrzała jego dłonie. Były nienaturalnie zakrzywione, długie paznokcie przechodziły w szpony niczym ptasie pazury. Dziewczyna cofnęła się.
- Pani...? – powtórzył, robiąc jeszcze jeden krok w stronę łoża, na którym siedziała.
Cofnęła się jeszcze bardziej, co spowodowało upadek wywołujący kolejną falę bólu w plecach. Podniosła się natychmiast, krzywiąc się lekko. Jakby speszona, okryła się kołdrą, którą pociągnęła za sobą. Cofnęła się jeszcze o krok, lecz napotkała zimną, kamienną ścianę. Chciała wtulić się w kamień, wchłonąć, zniknąć. Na twarzy stwora malowało się zmartwienie.
- Pani, nie poznajesz mnie..? - zapytał z rozpaczą, robiąc kolejny nieznaczny krok – To ja, twoja bestyjka.
Starał się wyglądać jak najłagodniej, uśmiechnął się ciepło, próbując ją uspokoić, oswoić jak płochliwe zwierzę. Nie miał pojęcia, co się z nią działo. Czyżby straciła pamięć po ostatniej walce z Evą? Wyciągnął dłoń w jej kierunku, ale ona z przerażeniem odsunęła się. Z przerażeniem i z ... obrzydzeniem? Nie mógł w to uwierzyć.
- Zostaw mnie! – krzyknęła ze strachem.
Wyminęła go zręcznie, puszczając przy tym kołdrę i uciekła na drugi koniec komnaty. Skuliła się w kącie, szlochając.
- Jane...? – Bestia mówił do niej łagodnie, nie dając za wygraną. Począł zbliżać się powoli.
Dziewczyna jeszcze bardziej się skuliła. On podszedł i przytulił ją, zadrżała ze strachu.
- Jane... – powiedział powoli – Już dobrze, jestem przy tobie – zaczął głaskać ją po włosach.
- Nie zabijaj mnie, proszę... – błagała.
Zaśmiał się szczerze rozbawiony, co wywołało u niej jeszcze większe przerażenie, zaczęła dygotać. Zobaczywszy to, przytulił ją czule, głaszcząc uspokajająco, aż przestała płakać.
- No już dobrze – wyszeptał.
Dziewczyna pozwoliła mu się podnieść. Poprowadził ją do lustra i poprosił, by usiadła przed toaletką uczyniła to. Na toaletce stały jakieś flakoniki z perfumami, leżał fantazyjny grzebień, upstrzony wzorami kwiatów, szczotka i ozdobne spinki. Rzeczą, która zwróciła natychmiast jej uwagę, był srebrny krucyfiks z diamentowym oczkiem. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Bestia wziął szczotkę i począł delikatnie czesać jej pół długie włosy. Spojrzała w lustro i jej oczy znów zalśniły przerażeniem, wyglądała tak inaczej. Jej oczy, podobnie jak włosy, lśniły szkarłatem. Szkarłatem specyficznym jak kolor... krwi, to było jedyne skojarzenie, jakie przyszło jej do głowy. Twarz była blada, pociągła, ładniejsza i bardziej kobieca, usta pełne, czerwone soczyście, a nos delikatny, prawie idealny. Przyglądała się sobie przez chwilę z mieszaniną zafascynowania i zdziwienia. Patrząc na siebie była tak zaaferowana, że prawie zapomniała, gdzie się znajduje. Uniosła wzrok, spoglądając na lustrzane odbicie Bestii. Wyglądał jakby trochę bardziej łagodnie, jak gdyby jego sierść była rzadsza.
- Kim jesteś...? – zapytała ostrożnie, unosząc twarz i patrząc mu w oczy.
Zaprzestał czesania i spojrzał na nią ze zmartwieniem. Uśmiechnął się ciepło.
- Nie pamiętasz mnie, Jane? – zapytał ze smutkiem.
Klęknął obok niej i położył jej dłoń na kolanie. Zesztywniała i cofnęła się nieznacznie.
- Zawsze nazywałaś mnie Wolf-em albo bestyjką. – uśmiechnął się, wspominając, zupełnie nie zauważywszy jej gestu.
- Wolf... – powtórzyła cicho, jakby zamyślona.
Nadal czuła strach, Bestia wydawał się nie mieć zamiaru ją skrzywdzić, mimo wszystko bała się go, nie chciała, by ją dotykał. I jeszcze to imię: Jane. Nie wiedziała kim jest Jane i dlaczego on tak ją nazywa. Być może wyglądała jak Jane, ale z pewnością nią nie była. Wszystko było tutaj dziwne. Postanowiła na razie nie poruszać tego tematu, obawiała się, że to może go rozwścieczyć, a ostatnie czego chciała, to rozwścieczona bestia w nieznanym miejscu. Będzie zatem Jane, jeśli on tego chce. Przynajmniej dopóki nie zorientuje się, co tu się dzieje. Rozejrzała się po komnacie. Obok toaletki stała wielka, stara, rzeźbiona szafa z ciemnego drewna, dalej dwa regały ksiąg, mały stolik, fotel i lampka. Jane wstała, Bestia cofnął się, obserwując ją. Podeszła do stolika, na którym leżała otwarta gruba księga. Spojrzała na karty księgi: „Zaklęcie odnowy” - głosił tytuł na górze strony. Uniosła brwi w zdziwieniu, ale nie powiedziała ani słowa, Spojrzała dalej. Na środku komnaty stał wielki rzeźbiony stół. Po prawej stronie drzwi był kominek i kanapa w ciemnobrązowym kolorze, łóżko, także rzeźbione. To wszystko sprawiało wrażenie mroczności, a zarazem w jakiś sposób czuła, że zna te przedmioty. Dotknęła rzeźbionej głowy demona przy oparciu krzesła. Spojrzała na Wolf’a.
- Kim jestem? – zapytała ostrożnie
Podszedł do niej bez słowa i poprowadził do lustra.
- Otwórz usta – polecił
Posłusznie wykonała polecenie. Ujrzawszy ostre kły cofnęła się zakrywając dłonią wargi, jakby to miało sprawić, że znikną -nie znikły. Dotknęła delikatnie kła - prawdziwy...
- W ogóle ich nie czuję... – powiedziała do Bestii
- Kiedy jesteś spokojna i najedzona, twoje kły są w stanie „uśpienia” – wyjaśnił – ale spróbowałbym cię zdenerwować...- dodał z uśmiechem.
Uśmiechnęła się również, choć niepewnie. Znów zbliżyła się do lustra, dokładnie oglądając swoje kły, nadal nie bardzo wierząc w to, co się tu dzieje. Znów uśmiechnęła się niepewnie.
- Kwiatuszku... ? – usłyszała jego głos.
Dotknął jej ramion, pochylił się i złożył pocałunek na jej szyi. Zesztywniała, po czym odsunęła się gwałtownie.
- Jane...? – zapytał, nie rozumiejąc.
Spojrzała na niego przenikliwie.
- Nie – powiedziała stanowczo.
- Nie?! – zapytał, a jego oczy zalśniły gniewem.
Marta cofnęła się o krok. Pomyślała, że może „tamta Jane” pozwalała mu się dotykać, ale ona nie pozwoli. Była stanowcza, nie chciała tego i bez względu na to, jak bardzo się go wciąż bała, nie miała zamiaru pozwolić się dotykać!
- Nie?! – powtórzył zmienionym już głosem.
Jego ciało zaczęło się zmieniać, rozrastać. Szpony się wydłużyły i wyostrzyły. Oczy, niegdyś piwne,teraz zmieniły kolor. Błyszczały wściekle szkarłatem. Jego twarz już nie była łagodna, zaczęła się zmieniać i przybrała postać niedźwiedziego pyska. Warknął przenikliwie. Dziewczyna cofnęła się wystraszona - a więc tak wyglądał, gdy był rozwścieczony. Szczerze powiedziawszy to nie był zbyt pozytywny widok. Nagle poczuła gniew, wielki, niepohamowany gniew. To właśnie złość zaczęła nad nią teraz panować i przysłoniła jej racjonalne myślenie. W tej chwili poczuła swoje kły - było tak jak mówił Wolf. Paznokcie, tak schludne do tej pory, nagle zrobiły się niebezpiecznie szponiaste. Jej oczy zalśniły wściekłością. Rozejrzała się w poszukiwaniu broni. Spostrzegła nóż lezący na stole - ruszyła w tym kierunku, ale on był szybszy.
- Chodź tu, suczko, przetrzepię ci tyłeczek – krzyknął złośliwie.
Doskoczył do niej i uderzył pięścią, rozcinając jej łuk brwiowy. Upadła z jękiem. Krew zalała jej oczy, przez chwilę nic nie widziała. Poczuła rdzawy smak w ustach, smak swojej własnej krwi. To spotęgowało jej gniew. Podniosła się gwałtownie i chwyciła nóż. Jednak i tym razem on był szybszy. Uderzył ją ponownie rozcinając jej wargę, śmiejąc się przy tym opętańczo. Przeturlała się obok i podniosła niezgrabnie. Bestia odwrócił się gwałtownie. Wbiła mu nóż w szyje - zawarczał.
- Suka! – krzyknął wciekły, chwytając ją i wyrzucając przez okno.
***
Ocknęła się w samą porę, podniosła się gwałtownie i odskoczyła. W drzewie tuż obok jej twarzy utknął sztylet. Krzyknęła z przerażenia. Już widziała jego mroczną postać, zmierzającą w jej kierunku. Wyciągnęła nóż z drzewa.
- Odejdź...- powiedziała powoli, lecz groźnie
Wolf jednak szedł w jej stronę niewzruszenie, dyszący, zły.
- Odejdź! – powtórzyła, krzycząc.
Wciąż szedł, trzymając w jednej dłoni jakiś łańcuch, w drugiej miecz.
- Odejdź!! – krzyknęła z całych sił.
To, co stało się potem, było dla niej wielkim zaskoczeniem. W momencie, gdy kończyła wykrzykiwać słowo, jakaś nieznana jej siła odrzuciła Bestię. Jego ciało uderzyło o drzewo, a Jane otworzyła usta ze zdziwienia. Jednak o ten ułamek sekundy za późno zorientowała się, że w jej stronę leci łańcuch. Owinął się magicznie wokół jej szyi i począł ciągnąć ją w stronę wroga. Wyrywała się ile sił, tracąc jednak oddech z każdym centymetrem. Kiedy znalazła się już dość blisko, Bestia w swym opętaniu wbił w nią miecz.
- Ach... – jęknęła, krzywiąc się z bólu.
Nagle wszystkie siły ją opuściły, obraz zaczął się rozmywać. Usłyszała jeszcze wściekły ryk Bestii zanim zapadła w ciemność, osuwając się martwa na ziemię. Jej ciało padło bezwładnie. Nie zważając na to, Bestia chwycił ją za włosy i cisnął twarzą w błoto.
- Nażryj się! – krzyknął obłąkańczo.
Przyciskał jej twarz do ziemi, chcąc ją udusić.
***
Poczuła się lekko, bezpiecznie. Cały strach, gniew - wszystko gdzieś uciekło, unosiła się. W około niej pływały w powietrzu błękitne światełka, jakby dusze zmarłych. Widziała poczynania Bestii. Wyżywał się na jej martwym ciele, wciąż wykrzykując swój obłąkany monolog. Teraz dopiero zrozumiała pewne rzeczy. Zapragnęła wrócić, uratować go, ocalić od obłędu.
- Dość – powiedziała szeptem.
***.
Wolf nadstawił uszu, przez chwilę trwał w bezruchu, nasłuchując. Wzruszył ramionami, spojrzał na ciało wampirzycy i ... jego brwi uniosły się w zdumieniu - jej ciała tam nie było.
- Dość... - ponownie bezcielesny szept, tym razem bliżej.
- Pokonam wszystkich, którzy ze mnie zakpili! – krzyknął w noc.
- Nie... – znów szept.
Jane pojawiła się znienacka obok niego, zrobiła obrót, skoczyła i kopnęła go, powalając na ziemię. Dopadła go i bezceremonialnie wbiła kły w jego szyje, pijąc zachłannie, pragnąc pozbawić go sił. Krzyczał wściekle i wyrywał się, lecz ona nie przestawała, chcąc doprowadzić go do utraty przytomności. Piła, aż zaczął słabnąc. Ostatkiem sił pociągnął ją za włosy. Krzyknęła, lecz wyrwała się zręcznie i znów wbiła kły w jego szyje. Wokoło czuć było magię, słychać było jej dyszenie i cichy dźwięk pitej krwi.
***
Szarpnął się. Zawarczał groźnie, gdy zorientował się, że jest przywiązany do łóżka. Rozejrzał się po komnacie, Jane siedziała w fotelu, czytając księgę zaklęć. Zdawała się nie zauważać jego przebudzenia, przewracała karty księgi powoli, czytając uważnie. W półmroku, jaki panował w pomieszczeniu, Bestia nie widział dokładnie jej twarzy pochylonej nad księgą.
- Uwolnij mnie – zawarczał groźnie.
- Nie – powiedziała spokojnie, nawet nie podnosząc wzroku znad księgi.
Wiedziała, że był zbyt słaby, by móc wyrwać się z łańcuchów, studiowała uważnie słowa zaklęcia. Skupiła się nad tym całkowicie, przez chwilę nawet nie słysząc jego wrzasków i gróźb.
- Nie mam zamiaru cię opuścić – powiedziała, wstając.
Dopiero teraz zobaczył jej twarz w świetle świec. Blizna na łuku brwiowym była bardzo widoczna, podobnie jak rozcięte usta. Mimo dużej ilości jego krwi, którą wypiła, wyglądała na zmęczoną. Zauważył krucyfiks z diamentowym oczkiem, który teraz miała na szyi. Podeszła powoli do niego, spojrzała, lecz bez wyższości. W jej oczach był raczej...smutek? Szarpnął się ponownie, jego oczy płonęły gniewem.
- Wypuść mnie! – krzyknął.
Patrzyła spokojnie na jego próby uwolnienia się. Warczał i rzucał się wściekle, lecz nadal był zbyt słaby, by wyrwać się z łańcuchów. Zdjęła krucyfiks z szyi. Trzymając go w dłoni przymknęła oczy, lekko rozchyliła usta. W około zdawało się czuć magię. Krucyfiks uniósł się lekko nad jego ciałem, zabłyszczał delikatnie, Jane zaczęła formować zaklęcie. Bestia krzyknął jak oparzony. Ona delikatnie uniosła dłoń, trzymając ją kilka milimetrów nad jego czołem, drugą - nad sercem, Wolf rzucał się jak w amoku. Krucyfiks nadal lewitował nad jego ciałem, a ona mówiła dalej w nieznanym języku. Mówiąc, podnosiła ton głosu, mroczne słowa płynęły z jej ust, w około unosiła się magia. Zamilkła na chwilę. Cisza. Bestia oddychał głęboko.
- Zostaniesz! – krzyknęła nagle
- Puść mnie! – wrzeszczał wściekle.
- Zostaniesz! – jeszcze głośniejszy krzyk.
- Nie!!! – darł się ile sił.
- ZOSTANIESZ! – krzyknęła z mocą.
Dotknęła jego skóry.
Jasność...
***
Rozbudził ją jakiś dźwięk. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest w szkole. Baterie w mp3 już dawno się wyczerpały. Uczniowie zaczęli się pakować. Wstała powoli, lekko oszołomiona tak wyraźnym snem. Poczuła, że zaciska na czymś palce. Rozwarła je - w dłoni trzymała diamentowy krucyfiks...


17 maja 2012

Nic już nie jest ważne

Cztery lata temu napisane.
- Nic już nie jest ważne -
***
Po raz kolejny siedział na tym swoim brązowym fotelu, siedział i szydził z niej. Dlaczego? Nie potrafiła zrozumieć, nie odzywała się do niego, lecz on mimo to jej dokuczał. Czym mu zawiniła? Nienawidziła go! Nienawidziła go tak bardzo! Co mówił? Nie wiedziała, nie docierały do niej słowa, tylko ten jego ton, te oczy tak bezczelnie wpatrzone w nią. Siedział tam oświetlany blaskiem świec. Ha! W tym przeklętym domu nawet prądu nie było! Boże jaki on był pusty, nic nie rozumiał, nigdy nic nie zrozumie. Patrzyła tak na niego głęboko, bezwstydnie wpatrując się w jego szydercze oczy. Przez myśl przeszło jej, że jest dziwnie cicho. Dorota się nie odzywała, a Daniel również umilkł. Ale w końcu co ją to obchodziło, Adam po niej jeździł z góry na dół, a jeśli Daniel nie miał tyle odwagi by sprzeciwić się kumplowi, to jego sprawa! Sama z tego wybrnie! Nikt bezkarnie nie będzie z niej szydził! Nie będzie jej poniżał ani wyzywał! Nagle niewiele myśląc podniosła się, złapała nóż, który leżał na ławie, pozostawiony przez Daniela po kolacji. Podskoczyła do niego, ciach! Ha! Z jego gardła potężnie trysnęła krew, jak z fontanny. W jednej chwili Agata cała była we krwi. Śmiała się opętańczo. O tak! Ten cholerny gnojek został wreszcie ukarany! Ha Ha! Gdzieś w oddali usłyszała krzyk Doroty, Daniel stał jak wryty. Ha i kto się śmieje ostatni?! Patrzyła jak twarz Adama robi się powoli coraz bardziej blada...

12 maja 2012

Potęga wyobraźni

Opowiadanie wymagało takich poprawek, że aż prawie napisałam je od nowa ^ ^

- Potęga Wyobraźni -

Nie sądziła, że ten, którego tak lubiła, jest w stanie doprowadzić ją do takiej ostateczności. W zasadzie nie myślała, że ktokolwiek jest w stanie. Zupełnie nie miała pojęcia, że w ogóle jest do tego zdolna. Uśmiechnęła się krzywo na wspomnienie tych wszystkich „zaufanych” ludzi, którym zdradziła swoją tajemnicę. Wspomnienie tego, co jej mówili, rozbawienie w oczach, ukradkowe chichoty, nieszczere zapewnienia, że wszystko z nią w porządku. Te dziwne spojrzenia, kiedy na głos wypowiadała ich myśli, zaprzeczając że nie nadaje się przecież do domu bez klamek. Przecież wcale nie pomyśleli, że jest wariatką, prawda?

7 maja 2012

Pojedynek

Ło matulo! Jakie to stare! Chyba ma z osiem lat (jak zresztą wszystkie do tej pory zamieszczone ^ ^ )


 - Pojedynek - 

- Wyzywam cię na pojedynek – szepnęła mu do ucha, na przerwie
W pierwszej chwili popatrzył na nią ze zdumieniem. Jakby nie za bardzo wiedział, o co chodzi. Ten wyraz twarzy trwał tylko kilka sekund, by zaraz zmienić się w zaskoczenie. W pewnym momencie miała wrażenie, że chłopak ją wyśmieje, Lecz chyba spostrzegł, iż nie jest to żart, nie uśmiechała się. Patrzyła na niego przenikliwie. Czekała na reakcję, słowo, gest. Rozejrzał się wokoło, sprawdzając czy nikt nie słuchał ich rozmowy. W gwarze dużej pauzy nikt jednak nie zwracał na nich uwagi.
- Nie wygrasz ze mną – powiedział patrząc jej w oczy.
- To się okaże – rzekła wyzywająco.

6 maja 2012

Las Cieni


- Las Cieni  -
- Witaj piękna – postać w czerni wyłoniła się z mroku.
- Witaj – delikatny kobiecy głos, ani trochę nie speszony.
- Chciałbym, byś udała się ze mną w mrok – jego głos był pełen ciemności
- Gdzie?
- Pewien człowiek musi zostać ukarany, chcę byś przy tym była – uśmiechnął się ciepło
Dopiero teraz zerknęła na niego i natychmiast została uderzona jego świdrującym spojrzeniem, czerwone oczy przeszywały ją na wylot. Zmierzyła go wzrokiem, jego ubranie było nieskazitelne, idealne i czarne tak bardzo, że niemalże ciemniejsze od nocnego nieba. Na ramiona swobodnie narzucił płaszcz, lecz nie zapiął go, noc była ciepła, chociaż dla niego to i tak nie miało znaczenia. Zza paska wystawała nieznacznie rękojeść noża. Jej wzrok powędrował od rękojeści do jego twarzy. Blond włosy związane miał w koński ogon. On również nie przestawał jej obserwować. Miała na sobie typowy strój japońskiej kapłanki. Czerwone szerokie spodnie dawały swobodę ruchów, a biała bluzka z szerokimi rękawami nie ustępowała dolnej części garderoby w funkcjonalności. Za pasem miała swoją zdobioną katanę, z którą niemal nigdy się nie rozstawała. Czarne, proste, długie włosy opadały jej na plecy. Wyglądała jakby dopiero wyszła ze świątyni. Efekt psuły nieco szkarłatne oczy.
- Więc chodźmy – uśmiechnęła się lecz bez wesołości – ojcze...

4 maja 2012

Pogranicze światów

Jest to bardziej tekst ćwiczeniowo - językowy, aniżeli opowiadanie, ale mam nadzieję, że się spodoba :) 

- Pogranicze -


Czarnowłosy osobnik rozglądał się po sali, na próżno próbując objąć pomieszczenie wzrokiem. Miał wrażenie, że ściany przesuwając się wraz z ruchami jego głowy. Nie wiedział ilu tu jest ludzi, właściwie nie ludzi - to takie łagodne określenie. Lepszym byłoby: Istoty Zresztą... chyba nie było tu człowieka, nie w ściśle zdefiniowanym znaczeniu. Spojrzeć należy chociażby na osoby przy nim siedzące. Po jego prawicy siedziała czerwonowłosa pół krwi wampirzyca tytułująca się również wiedźmą, zaś po lewicy jej ojczulek wampir, który dobre pięć minut temu przez nią zaatakowany, nic sobie teraz z tego nie robił, popijając dziwny trunek z kielicha.

2 maja 2012

Wieżowiec

Opowiadanie napisane spory kawał czasu temu. Poproszono mnie, bym je tu wstawiła.

- Wieżowiec -


***
Wiatr dudnił z siłą większą, niż można się było spodziewać spoglądając na budynek z dołu. Dach zaraz nad trzydziestym piętrem wieżowca był królestwem wichru i przenikliwego jak na tę porę roku zimna. Pokryty był smołą, a gdzieniegdzie umocowano anteny. Wyłonił się z jedynych drzwi, niczym złodziej, lub skrytobójca, cicho, bezszelestnie. Spojrzał na zegarek, który dostał od niej, parę minut po dwudziestej trzeciej. Zamknął za sobą drzwi, delikatnie, jakby z lękiem, zrobił kilka kroków. Przystanął nagle, jak gdyby poczuł, że jego zamiar został odkryty i ktoś zaraz się tu zjawi, by mu przeszkodzić.. Nasłuchiwał przez chwilę, lecz nie usłyszał nic poza żałosnym wyciem wiatru. Wsłuchiwał się w ten dźwięk próbując wychwycić głos swej ukochanej. Ten dźwięk, który przywodził na myśl płaczące matki, widzące jak ich dzieci umierają, matki bezbronne, nie potrafiące nic poradzić, otoczone żalem i bezsilnością. Zrobił jeszcze parę kroków. Przystanął ponownie, wpatrując się w ciemność. Pragnął zobaczyć jej twarz, z całych sił chciał spojrzeć w jej oczy na tym czarnym niebie. Nic, tylko czerń.