- Wezwanie –
Zatrzymałam
samochód i zaciągnęłam ręczny.
Spojrzałam na przygarbioną staruszkę na fotelu pasażera i zapytałam
chyba po raz milionowy:
- Jest pani pewna, pani Felgman?
Zerknęła na mnie, a kąciki jej ust uniosły się w dobrotliwym
uśmiechu. Zmarszczki pogłębiły się, nadając jej twarzy ciepły i uroczy
wyraz. Poplamiona dłonią, świadczącą o
latach fizycznej pracy, poklepała mnie po kolanie w uspokajającym geście. Uświadomiłam sobie wtedy, że poza bardzo
szczupła i ogólnie drobną sylwetką, nie znać na niej było śladów choroby. Nie poddając się chemioterapii, zachowała
wszystkie włosy, toteż burza srebrnych loków otaczała teraz jej twarz, niczym
aureola.