Opowiadanie napisane spory kawał czasu temu. Poproszono mnie, bym je tu wstawiła.
- Wieżowiec -
***
Wiatr dudnił z siłą większą, niż
można się było spodziewać spoglądając na budynek z dołu. Dach
zaraz nad trzydziestym piętrem wieżowca był królestwem wichru i
przenikliwego jak na tę porę roku zimna. Pokryty był smołą, a
gdzieniegdzie umocowano anteny. Wyłonił się z jedynych drzwi,
niczym złodziej, lub skrytobójca, cicho, bezszelestnie. Spojrzał
na zegarek, który dostał od niej, parę minut po dwudziestej
trzeciej. Zamknął za sobą drzwi, delikatnie, jakby z lękiem,
zrobił kilka kroków. Przystanął nagle, jak gdyby poczuł, że
jego zamiar został odkryty i ktoś zaraz się tu zjawi, by mu
przeszkodzić.. Nasłuchiwał przez chwilę, lecz nie usłyszał nic
poza żałosnym wyciem wiatru. Wsłuchiwał się w ten dźwięk
próbując wychwycić głos swej ukochanej. Ten dźwięk, który
przywodził na myśl płaczące matki, widzące jak ich dzieci
umierają, matki bezbronne, nie potrafiące nic poradzić, otoczone
żalem i bezsilnością. Zrobił jeszcze parę kroków. Przystanął
ponownie, wpatrując się w ciemność. Pragnął zobaczyć jej
twarz, z całych sił chciał spojrzeć w jej oczy na tym czarnym
niebie. Nic, tylko czerń.
Nawet gwiazdy nie zechciały zaszczycić go swą obecnością. Przeszło mu przez myśl, że potępiały jego postanowienie i dlatego niebo było bezchmurne. Przywodziło na myśl jego smutek i żal, zamknął oczy. Natychmiast ukazał mu się obraz tej pięknej długonogiej blondynki. Jej cudownie niebieskie oczy, wyrażające wciąż miłość i dobroć, jej pełne ciągle uśmiechnięte usta, lekko zarumienione policzki. Przypomniał sobie teraz dokładnie każdą kłótnię, spojrzenie, każdy dotyk i pocałunek. W jednej chwili przez jego umysł przepłynęła kaskada czasu z nią spędzonego. Mógłby przysiąc, że poczuł zapach jej włosów. Wyobraźnia podsunęła mu nawet brzmienie jej głosu. Wydawało mu się, ze znów ją słyszy, jej delikatny głos, pełen ciepła. Przez pewien czas jakby słyszał jej wołanie
Nawet gwiazdy nie zechciały zaszczycić go swą obecnością. Przeszło mu przez myśl, że potępiały jego postanowienie i dlatego niebo było bezchmurne. Przywodziło na myśl jego smutek i żal, zamknął oczy. Natychmiast ukazał mu się obraz tej pięknej długonogiej blondynki. Jej cudownie niebieskie oczy, wyrażające wciąż miłość i dobroć, jej pełne ciągle uśmiechnięte usta, lekko zarumienione policzki. Przypomniał sobie teraz dokładnie każdą kłótnię, spojrzenie, każdy dotyk i pocałunek. W jednej chwili przez jego umysł przepłynęła kaskada czasu z nią spędzonego. Mógłby przysiąc, że poczuł zapach jej włosów. Wyobraźnia podsunęła mu nawet brzmienie jej głosu. Wydawało mu się, ze znów ją słyszy, jej delikatny głos, pełen ciepła. Przez pewien czas jakby słyszał jej wołanie
- Chodź do mnie – zachęcała
Mógłby na zawsze zatopić się w tym
wołaniu, tak bardzo chciał iść. Tak bardzo pragnął znów z nią
być. Zobaczyć ją jeszcze raz, choć na chwilkę, poczuć zapach
jej ciała, smak jej ust. Otworzył oczy, kilka samotnych łez
spłynęło mu po policzkach
- Natalia... – cichy szept ginący
w odgłosach wiatru.
Nie zastanawiając się usiadł w tym
samym miejscu w którym stał. Usiadł, a jego ciałem wstrząsnął
gorzki płacz tęsknoty.
Kiedy zakochał się w Natalii, myślał,
iż jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jakże
zwiększyło się jego szczęście, gdy okazało się, że zostanie
ojcem! Jeszcze nie znali płci, a już wybierali imiona, spacerowali
po centrach handlowych zaglądając do dziecięcych sklepów,
planowali. A potem...? Nagle wszystko się skończyło... Szczęście
zostało mu odebrane, tak brutalnie odebrane... Nie wiedział kogo
winić. Siebie? Nati? Boga? Tak naprawdę nie winił nikogo, nikogo
przecież nie mógł winić... Poronienia wszakże się zdarzają, komplikacje po nich również...Czyż nie? Pogrzeb był pełen słońca i wiosennych kwitnących kwiatów, jakby świat szydził z rozpaczy ludzi w czerni. Ale to już nie miało teraz
znaczenia. Teraz po prostu tęsknił. To co zamierzał dziś zrobić,
planował od dawna. Zakończył wszystkie sprawy, które wymagały
zakończenia, napisał listy do przyjaciół.
Nagle nadszedł go obraz Alicji.
Alicji, która go kochała, wiedział to. Była przy nim cały ten
czas, gdy rozpaczał po stracie Nati. Cierpliwa, delikatna, ciepła,
czuła, po prostu będąca. Tak Alicja... i te jej rude włosy, które
zafarbowała pod wpływem chwilowego kaprysu, wciąż związane w
koński ogon. Ten jej zadziorny nosek, zielone, mądre oczy i
wspaniały charakter. Przyszło mu na myśl, że bardzo ją skrzywdzi
tym, co zamierza uczynić. To co zrobił dzisiejszego popołudnia
było jego formą pożegnania. Ostatnią sprawą do załatwienia.
Kochał Alicje, ale tylko jako przyjaciółkę. Zabrał ją dziś na
obiad, to wyglądało niemal jak randka, przynajmniej początkowo.
Zapewne myślała, że wyleczyła jego ból. Jak bardzo będzie
rozczarowana? Jak bardzo go znienawidzi? Podczas posiłku myślał
nad wyjawieniem jej prawdy, ostatecznie jednak zrezygnował.
Wiedział, że próbowałaby go zatrzymać i najprawdopodobniej
udałoby jej się to, a on naprawdę tęsknił i ta tęsknota
zabijała go. W głowie dudniły mu słowa. Ostatnie słowa, które
powiedział jej przy rozstaniu.
- Może w innym życiu i innym
czasie mógłbym cię pokochać...
Był jej wdzięczny, naprawdę był.
Żal mu było Ali, tyle dla niego zrobiła. Nie mógł jednak
postąpić inaczej.
Wstał i podszedł do krawędzi dachu.
Spojrzał w dół, w tą ciemną otchłań. Zobaczył małe światełka
przejeżdżających samochodów, usłyszał ciche dźwięki ulicy.
Wiatr nadal dudnił przypominając o sobie. Stojąc na krawędzi
pomyślał o Monice. Zawsze się zastanawiał co było przyczyną
tego, że ją poznał? Zwykły zbieg okoliczności czy jakieś
zrządzenie losu? Ich znajomość zawsze była dla niego dziwna, a
cały jej urok tkwił w odległości. Tak naprawdę znał ją tylko z
maili i sms’ów. Nigdy do niej nie dzwonił, nie dane mu było
usłyszeć jej głosu. Kiedyś napisała mu, że kocha go jak brata.
Tak naprawdę wciąż była przy nim, tak jak Alicja. Boże, jakże
kochał Monikę, kochał ją jak siostrę. Pamiętał ich wspólne
rozmowy na czacie. Maile, po kilka dziennie. Była taka twórcza, jej
wiersze i opowiadania zawsze go radowały, powoli zatapiała się w
pasji fotografii. Wciąż jej powtarzał, że ma talent, choć ona
zawsze zaprzeczała, jakby odruchowo. Wiedział jednak, ze była
wdzięczna za jego słowa. Przy tych myślach o Monice pojawił się
obraz Pawła, jego najlepszego przyjaciela, który zawsze powtarzał,
że zna Monikę lepiej niż ona sama, bo wciąż mu o niej
opowiadano.
W myślach przepraszał te wszystkie,
jakże ważne dla niego osoby. Wiedział, że będą na niego źli.
Poczują gniew, żal, może go znienawidzą, ale już postanowił.
Spojrzał jeszcze raz w dół. Samochody jeździły, a ludzie żyli
nie wiedząc co ma zaraz nastąpić..
- Dziękuję wam... – wyszeptał,
choć wiedział, że nawet krzyku nikt by nie usłyszał.
Znowu kilka samotnych łez spłynęło
mu po policzkach. Wiedział co tu zostawia, Jednak tęsknota była
zbyt silna, wyżerała go od środka, paliła żywym ogniem,
zabierała oddech. Na chwile jeszcze powróciła myśl o Ali,
wiedział, że jej gniew chwilowo przyćmi żal i smutek, ale też,
że zrozumie. Bał się o Monikę, bał się jej reakcji, w jej
oczach pewnie stanie się egoistą. Tak naprawdę nie chciał
sprawiać jej bólu, ale nie mógł odejść bez pożegnania, to nie
byłoby w porządku wobec niej. Wziął głęboki oddech, zamknął
oczy, serce waliło mu jak młot..
Zrobił krok. Przez chwilę czuł się
ptakiem. Przez jeden, krótki moment miał wrażenie władzy nad
naturą. Bał się! Pomyślał że to naturalne. Przez głowę
przebiegła mu myśl, żeby wrócić, żeby to cofnąć, złapać się
czegoś, zrobić cokolwiek... ale było już za późno. Leciał i
nic tego nie mogło zmienić. Wtedy poczuł strach, największy jaki
czuł w życiu i taki jakiego nigdy już nie poczuje. Nawet nie
zdawał sobie sprawy z tego czy krzyczy. I nagle wszystko ucichło.
Czas jakby zwolnił swój bieg. Nie słyszał nic poza swoimi
myślami. Umysł jego przesycony był przeprosinami i imieniem
Natalii rozbrzmiewającym w zakamarkach jego myśli.
Cisza...
***
Jego ciało uderzyło z impetem w bruk.
Jakaś kobieta przechodząca właśnie po drugiej stronie ulicy
krzyknęła z przerażenia i zaskoczenia. Nic więcej nie zakłóciło
dźwięków nocy.
Poprawiłem Ci kilka literówek oraz zdań, ale nie chodzi mi tu o takie błędy bo one nie mają w tym opowiadaniu nic do znaczenia, wcisnęłaś nie ten klawisz lub pozostawiłaś coś po własnych poprawkach. Opowiadanie jest... piękne? Ładne? Nie, bo o takim smutnym opowiadaniu nie można tego powiedzieć, raczej przykre ale wciąga, człowiek ma nadzieję że ktoś go powstrzyma, albo sam się wycofa z swojego zamiaru dlatego czyta dalej do samego końca i... zawodzi się, bo jednak skoczył... człowiek sentymentalny oraz empatyczny jak ja wczuje się w tekst a z udeżeniem chłopaka o bruk sam odczówa wielki ból...
OdpowiedzUsuńByło by pięć punktów, jednak czegoś tu brakuje, czytelnik (no w tym przypadku ja, nie wiem jak inni) chciał by wiedzieć co się stało z jego Natalią by zrozumiał chłopaka krok, postanowienie. W tekście pisze, że on ją stracił tylko nic nie wiadomo jak. Zostawiła go? Miała wypadek? Ze zdaniem o tym, że chłopak nikogo nie obwinia włączają się zastanawiania nad tym co tam się wydażyło, że postanowił popełnić samobójstwo
Ślicznie dziękuję za sugestię, popoprawiałam już :)
UsuńA wiec i zmiana oceny po poprawce z czworki na piatke :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam raz jeszcze :) a co :D Trochę bym jeszcze naniosła poprawek,,, (fakt napisałaś to już dawno) ale pozostawiając sprawy korekty na boku..- świetnie oddane i zobrazowane słowem, to ,co się działo w jego głowie.. i moim zdaniem dobrze,że pozostawiłaś parę faktów do domyślenia się czytelnikowi,przez to jest hmm..wciągające.? bo czytelnik czyta dalej, pochłaniając łapczywie linijkę po linijce z nadzieją,że w końcu autor może wyjawi, albo da wskazówki wyjaśniające D l a c z e g o on to zrobił..
OdpowiedzUsuńV:)