Wyciągnięte klucze upadły na kamienny schodek z
brzdękiem. Zaklął z cicha podnosząc je. Zrobił krok do przodu, wchodząc na
wycieraczkę z powitalnym napisem. Wsunął klucz do zamka i przekręcił. Dom
pogrążony był w mroku i spowity idealną ciszą. Cichy dźwięk oznajmił, że drzwi
zostały zamknięte, uniósł dłoń i przekręcił zamek. Rzucił klucze na komodę i
sięgnął do pasa.
Cisza była zbyt idealna.
W ciemności coś świsnęło, przyciskając go do ściany,
stęknął ciężko i spojrzał prosto w czerwone oczy swego napastnika.
- Podobno jesteście tacy wyszkoleni – zadrwił wampir.
- Podobno wampiry mają jaja ze stali – odparł czarownik,
przyciskając lufę pistoletu do krocza swego napastnika.
- Gabrielu, puść go. Przyszliśmy jedynie porozmawiać –
usłyszeli kobiecy głos.
Światło w przedpokoju zapaliło się. Przy włączniku stała
czerwonowłosa, opierając się ramieniem o futrynę drzwi prowadzących do salonu.
Gabriel odsunął się od czarownika, a Vill uśmiechnęła się przepraszająco.
- Możemy pogadać? – zapytała.
- Z tobą zawsze, ale psa mogłabyś zostawić w ogródku na tyłach – rzekła.
Gabriel warknął, jak rasowy owczarek, czym wzbudził w
Vill atak śmiechu. Wysłała go zatem na tył domu, by sprawdził, czy nikt ich nie
śledzi lub podsłuchuje. Poszedł bardzo niechętnie, łypiąc czerwonymi oczami na
czarownika, który właśnie zabezpieczał broń i chował ja do kabury.
- Jeśli mogę coś poradzić – rzekła, gdy weszli do salonu
– nie denerwuj go, nie jest psem, nie słucha rozkazów, jedynie może spełniać
prośby. Następnym razem mogę go nie powstrzymać.
- Cóż, wtedy okaże się który z nas jest szybszy – rzekł
czarownik spokojnie, podszedł do barku i nalazł sobie szklankę whisky,
skierował butelkę w jej stronę, ale pokręciła głową.
- Masz cos innego? – zapytała.
- Martini – odparł i nalał jej szklankę. Wzięła od niego
szklankę i uśmiechnęła się nie ukazując kłów – mam wrażenie, że wiem o czym
chcesz pogadać – rzekł.
- Zaatakowali mnie dzień przed pełnią – rzekła.
- Widocznie uznali, że dali mi zbyt wiele czasu, zadanie
stało się otwarte, każdy może je wziąć – odparł w zamyśleniu i cień przeszedł
po jego twarzy, zaraz jednak znikł.
- Powiedz mi kto złożył to zlecenie – poprosiła.
- Wiesz, że nie mogę.
- Posłuchaj mnie – wstała i podeszła do okna, zerkając w
ciemność – zabili mnie raz, wiesz co się dzieje, kiedy ginę…
- Wiem, ale nie ujawniłem tej informacji.
- Zauważyłam. Nie wiedzieli, gdyby wiedzieli, nie użyliby
pistoletów – spojrzała na niego, jej oczy, wciąż jeszcze niebieskie, lustrowały
go - Wiesz co się stanie, jeśli zdarzy
im się to jeszcze raz? Moja służebnica..
- Wiem o twojej służebnicy, ma potężną moc. Obserwujemy
ją od jakiegoś czasu.
- I dlatego wysyłacie jej listy? Zapraszacie do siebie?
Atakujecie? Dla jej potężnej mocy?
Czarownik uśmiechnął się niemal litościwie. Rozsiadł się
na wygodnym czarnym fotelu ze swoim drinkiem w ręce.
- Nie, Vill – pokręcił głową – Organizacja nie pragnie
jej mocy. Na nic nam by się nie zdała. Problem z Sakurą polega na tym, że jej
moc ciągle rośnie. Ciągle i ciągle. A ona jest pół człowiekiem. Jak myślisz,
jak długo jeszcze jej ciało to wytrzyma, zanim wszystko pierdolnie? A wierz mi,
że jak pierdolnie to zmiecie pół globu z powierzchni ziemi.
Spojrzała na niego zaskoczona. Otworzyła usta, potem je
zamknęła i znów otworzyła.
- I wy jesteście w stanie to zatrzymać? – zapytała niemal
z drwiną, niemal.
- Nie - znów
pokręcił głową – tego nie da się zatrzymać. Jej moc będzie rosnąć do czasu aż
osiągnie limit i wybuchnie.
- Więc co niby możecie zrobić?
- Spowolnić proces do czasu, gdy będzie mogła to
podzielić.
- Podzielić?
- Przenieść połowę mocy na kogoś innego.
- Że niby na kogo? – podeszła do kanapy i usiadła na
niej, lekko pochyliwszy się w stronę czarownika.
- Dziecko – powiedział – kiedy urodzi dziecko, jej moc
zostanie podzielona.
- Jeśli to, co mówisz jest prawdą – rzekła ostrożnie –
ile wedle was czasu jej zostało?
- Trzy, może cztery lata, po tym czasie lepiej, żeby nie
było cię na tej półkuli. I to co mówię
jest prawdą, Vill – spojrzał na nią poważnie – nie myśl sobie, że jesteśmy
pazerni na jej moc, naszym celem jest ochrona ludzkości, a sporo ludzkości
zginie, jeśli ona wybuchnie.
Vill oparła się wygodniej i założyła nogę na nogę.
- I ochranianie ludzkości polega na zabiciu mnie?
- Na Ciebie jest zlecenie, Vill, musimy za coś opłacać
broń, żywność, szkolenia.
- Niczego, kurwa nie zrobiłam! – warknęła, a jej oczy
poczerwieniały.
Zerknął na nią spokojnym wzrokiem, jakby miał pewność, że
jej wściekłość go nie dosięgnie.
- To prywatne zlecenie – powiedział.
- Powiedz mi zatem kto.
- Wiesz, że nie mogę.
- Pieprzenie! – zgniotła szklankę w dłoni, okrwawione
kawałki szkła opadły na panele podłogowe – Jeśli oni zrobią to znowu, Sakura
zmiecie was z powierzchni wszechświata! Ostatnim razem z ledwością powstrzymałam
ją od tego!
Spojrzał na upadające kawałki szkła i westchnął ciężko.
- Brudzisz mi podłogę – powiedział dając jej chusteczkę.
Niemal wyrwała mu materiał z ręki. – Pamiętasz Lake’a? – zapytał, gdy wycierała
dłoń.
- Tego fanatyka, który zamienił mojego brata w
wampirołaka, który to z kolei o mało nie wypił mnie od cna? Jak mogłabym zapomnieć?
- Uśmierciłaś go prawda?
- Zabił cię, co miałam zrobić? Zaraz potem poleciałam do
Pani negocjować…
- Wiem, Vill – przerwał jej – pamiętam swoje długi, dlatego
„wziąłem” to zlecenie. To jego brat złożył zlecenie na ciebie, jako zadość
uczynienie swojej straty.
- Lake zabijał też magów! – wypaliła.
- Tak i powinien za to dostać sprawiedliwy proces.
- Ale uciekł z więzienia, nim doszło do tego procesu –
zerknęła na niego czerwonymi oczami.
- W rubryce o powód zlecenia, napisał, że posłużyłaś się
demonem. – odparł, jakby nie słyszał jej ostatnich słów - Nigdy cię o to nie pytałem, to prawda?
- Macie rubrykę o powód zlecenia? – zrobiła wielkie oczy.
- Ty myślisz, że do nas każdy tak może wejść i wypisać
podanie o uśmiercenie wampira? Wszystko jest dokładnie weryfikowane i
sprawdzane. Nie przyjmujemy zleceń, bo „krzywo mu z tych czerwonych ślepi
patrzyło” albo „on mnie nie kocha, nie chce oddać mnie nocy, by spędzić ze mną
wieczność” – spojrzał na nią uważnie, ale nie uśmiechnęła się – sięgnęłaś po
demona? – zapytał.
- Skąd wiecie, że nie kłamał? – zapytała, miast
odpowiedzieć.
- Zerknęli w jego wspomnienia, to jeden z warunków umowy.
- Widziałeś tę projekcję?
- Nie – pokręcił głową – ale czytałem raport. Jaszczurzy
wygląd, łuskowata skóra. Vill, sięgnęłaś po demona? – zapytał po raz kolejny.
Wolno skinęła głową.
- Wtedy jeszcze nie miałam łowców, nie było innego
sposobu.
- Na wielką trojkę, Vill.. – jęknął.
- Dlaczego pozwolili ci wziąć zlecenie, skoro też tam
byłeś? – zapytała zaraz.
- W raportach nie ma o mnie słowa. Podobno brat Lake’a
przybył na miejsce pod koniec, gdy zaczęłaś wzywać demona. Vill, jak mogłaś
zrobić coś tak niebezpiecznego?! – spojrzał na nią rozgorączkowany.
- Powiedziałam ci już, że nie było innego sposobu –
odparła chłodno – nie mogłam pozwolić mu chodzić po świecie z tą jego
świetlistą wizja wybicia wszystkich pomiotów diabła, czyli każdego, kto ma
jakąkolwiek moc magiczną. Ale musze ci powiedzieć, że jest jedna rzecz, która
mnie martwi w tej całej sprawie – powiedziała.
- To, że cię próbują zabić? – zapytał sceptycznie.
- Nie – odparła – to, że Lake nie miał brata.
Zapadła długa chwila milczenia, w czasie której czarownik
wyglądał, jakby właśnie dowiedział się, że niebo jest niebieskie, bo żyjemy w
oku wielkiego giganta.
- J..Jesteś pewna?
- Jak tego, że tu siedzę – odparła – nie wiem kto i po co
się podszył pod rodzinę Lake’a ani jakim cudem miał wspomnienia z tamtego
czasu, ale ta cała sprawa jest kurewsko podejrzana - spojrzała na niego uważnie, oczy wróciły
jej do dawnego koloru – a że nie chciałabym, by Sakura rozjebała wam siedzibę,
bardzo mi zależy na znalezieniu tego gościa, zatem wnioskuję, że dasz mi teraz
na niego jakieś namiary, na pewno macie jakiś adres, numer telefonu, konto
bankowe, cokolwiek.
- Nie mam tutaj takich danych – powiedział – ale zdobędę
je dla ciebie. Muszę się bardziej przyjrzeć tej sprawie. I Vill..? - spojrzał na nią – Moja uczennica,
Katarina – rzekł pokazując zdjęcie dwudziestoparolatki o ostrym nosie,
brązowych oczach i czarnych prostych
włosach do łopatek - postawiła sobie za
punkt honoru, że cię unicestwi, proszę, nie zabijaj jej, to dobra dziewczyna,
choć trochę narwana.
Vill wstała.
- Chcesz mieć u mnie kolejny dług, czarowniku? – zapytała
zbyt zuchwale, by mogło być to prawdą.
- Dzięki… -
powiedział i uśmiechnął się słabo.
~~*~~
Chibi gaki czytała
OdpowiedzUsuńGdzie ciąg dalszy?
No właśnie gdzie reszta?
OdpowiedzUsuń