- Potęga Wyobraźni -
Nie sądziła, że ten, którego tak lubiła, jest w stanie doprowadzić ją do takiej ostateczności. W zasadzie nie myślała, że ktokolwiek jest w stanie. Zupełnie nie miała pojęcia, że w ogóle jest do tego zdolna. Uśmiechnęła się krzywo na wspomnienie tych wszystkich „zaufanych” ludzi, którym zdradziła swoją tajemnicę. Wspomnienie tego, co jej mówili, rozbawienie w oczach, ukradkowe chichoty, nieszczere zapewnienia, że wszystko z nią w porządku. Te dziwne spojrzenia, kiedy na głos wypowiadała ich myśli, zaprzeczając że nie nadaje się przecież do domu bez klamek. Przecież wcale nie pomyśleli, że jest wariatką, prawda?
Tak naprawdę była zupełnie nieszkodliwą dziewczyną z własnym światem. Nastolatką z własną mrocznością rozciągniętą do wielkości uniwersum. Zwykłą istotką zakochaną po uszy w muzyce, która niczym portal przenosiła ją do innego świata, do jej świata. Wykreowała sobie własne miejsce, takie, w którym czuła się bezpieczna, takie nad którym miała władzę. Miejsce to tak ogromne, ukryte było w jej umyśle od zawsze. Po prostu taka była, czuła się tam lepiej niż tutaj. Tam, gdzie mogła panować nad swą mrocznością, uczuciami, emocjami. Często spacerowała nocą po mieście, zapamiętale oddając się swojej wewnętrznej walce, odnajdując to, czego nie mogła mieć na co dzień. W miejscu, gdzie uzbrojona w miecz i magię wygrywała swoje bitwy, w świecie własnej wyobraźni. Nigdy nie grała w klasyczne RPG, było to dla niej zbyt.. płytkie. Koledzy natomiast mówili jej, że za bardzo się wczuwa. Heh, koledzy, jakże łagodna nazwa dla tchórzy. Czy aż tak jej się bali? Czy dzisiejsza noc pokazała, że mieli uzasadnione prawo do tego? Zapałka zapłonęła ochoczo, gdy potarła ją o draskę, w powietrzu rozszedł się znajomy zapach siarki. Zachichotała w duchu, patrząc na płomyk. Teraz wcale go przecież nie potrzebowała. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się wspominając to, co miało miejsce zupełnie niedawno.
Gdy go poznała, od razu jej się spodobał. Mimo wszystko była człowiekiem, mimo wszystko pragnęła miłości. Mimo wszystko... Ale on... Tak naprawdę sama nie wiedziała czego od niej chciał. Poznali się całkiem przypadkowo, na jakimś miastowym festynie z okazji zakończenia lata, czy czegoś podobnego. Zdążyli się sobą nieco zafascynować, każde z nich chciało odrobinę więcej. Po niedługim czasie postanowili spotkać się sam na sam, bez gwaru wspólnych znajomych w około. Już podczas tych pierwszych godzin, które ona w duchu bardzo chciała nazwać randką, próbował z butami wejść w jej świat. Było to tym bardziej drażniące, że przecież miał własny! Starał się podkopać jej fundamenty, rozzłościło ją to. Wielkim wysiłkiem udało jej się go powstrzymać, więc zrezygnował. Tak przynajmniej myślała, nie przyszło jej do głowy, że zechce zaatakować od całkiem innej strony – świata realnego. Postawił sobie pewien cel i o mały włos by mu się udało.
Zaciągnęła się i wypuszczając dym ponownie uśmiechnęła się krzywo wspominając, jak niewiele brakowało by zniszczył to, co miała w głowie, jej prywatny zakątek. Początkowo skupił się na jej poezji, na niekrzyczących wierszach, które powinny aż do niebios nieść swoje emocje i uczucia! Według niego jednak, nie opuszczały nawet stronicy na której zostały napisane. Chciał zmieniać jej słowa, zmieniać jej dusze i to, co płynęło z serca. Nic jednak nie wskórał, a przynajmniej tak myślała, dopóki nie powstał kolejny wiersz. Od razu po przeczytaniu odkryła, że nie jest jej. To nie był jej styl, nie jej słowa. Z liter wypisanych ozdobnym, pochyłym pismem, wyglądał On. Człowiek, który tak naprawdę nie umiał powiedzieć nic wprost, a każde najzwyklejsze zdanie owinąć tak, że stawało się zupełnie niezrozumiałe. On, przy którym ciągle musiała mieć się na baczności i rozmyślać, czy w wypowiedzianych słowach kryło się coś więcej niż ich znaczenie. On którego żartobliwie nazywała „aniołkiem”, z racji jego przynależności do kościoła i jej nie przynależności do wiary. Kolejny krzywy uśmiech. Znów powróciła myślami do tego co stało się niedawno. Samotna łza spłynęła po jej policzku.
Tak naprawdę była zupełnie nieszkodliwą dziewczyną z własnym światem. Nastolatką z własną mrocznością rozciągniętą do wielkości uniwersum. Zwykłą istotką zakochaną po uszy w muzyce, która niczym portal przenosiła ją do innego świata, do jej świata. Wykreowała sobie własne miejsce, takie, w którym czuła się bezpieczna, takie nad którym miała władzę. Miejsce to tak ogromne, ukryte było w jej umyśle od zawsze. Po prostu taka była, czuła się tam lepiej niż tutaj. Tam, gdzie mogła panować nad swą mrocznością, uczuciami, emocjami. Często spacerowała nocą po mieście, zapamiętale oddając się swojej wewnętrznej walce, odnajdując to, czego nie mogła mieć na co dzień. W miejscu, gdzie uzbrojona w miecz i magię wygrywała swoje bitwy, w świecie własnej wyobraźni. Nigdy nie grała w klasyczne RPG, było to dla niej zbyt.. płytkie. Koledzy natomiast mówili jej, że za bardzo się wczuwa. Heh, koledzy, jakże łagodna nazwa dla tchórzy. Czy aż tak jej się bali? Czy dzisiejsza noc pokazała, że mieli uzasadnione prawo do tego? Zapałka zapłonęła ochoczo, gdy potarła ją o draskę, w powietrzu rozszedł się znajomy zapach siarki. Zachichotała w duchu, patrząc na płomyk. Teraz wcale go przecież nie potrzebowała. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się wspominając to, co miało miejsce zupełnie niedawno.
Gdy go poznała, od razu jej się spodobał. Mimo wszystko była człowiekiem, mimo wszystko pragnęła miłości. Mimo wszystko... Ale on... Tak naprawdę sama nie wiedziała czego od niej chciał. Poznali się całkiem przypadkowo, na jakimś miastowym festynie z okazji zakończenia lata, czy czegoś podobnego. Zdążyli się sobą nieco zafascynować, każde z nich chciało odrobinę więcej. Po niedługim czasie postanowili spotkać się sam na sam, bez gwaru wspólnych znajomych w około. Już podczas tych pierwszych godzin, które ona w duchu bardzo chciała nazwać randką, próbował z butami wejść w jej świat. Było to tym bardziej drażniące, że przecież miał własny! Starał się podkopać jej fundamenty, rozzłościło ją to. Wielkim wysiłkiem udało jej się go powstrzymać, więc zrezygnował. Tak przynajmniej myślała, nie przyszło jej do głowy, że zechce zaatakować od całkiem innej strony – świata realnego. Postawił sobie pewien cel i o mały włos by mu się udało.
Zaciągnęła się i wypuszczając dym ponownie uśmiechnęła się krzywo wspominając, jak niewiele brakowało by zniszczył to, co miała w głowie, jej prywatny zakątek. Początkowo skupił się na jej poezji, na niekrzyczących wierszach, które powinny aż do niebios nieść swoje emocje i uczucia! Według niego jednak, nie opuszczały nawet stronicy na której zostały napisane. Chciał zmieniać jej słowa, zmieniać jej dusze i to, co płynęło z serca. Nic jednak nie wskórał, a przynajmniej tak myślała, dopóki nie powstał kolejny wiersz. Od razu po przeczytaniu odkryła, że nie jest jej. To nie był jej styl, nie jej słowa. Z liter wypisanych ozdobnym, pochyłym pismem, wyglądał On. Człowiek, który tak naprawdę nie umiał powiedzieć nic wprost, a każde najzwyklejsze zdanie owinąć tak, że stawało się zupełnie niezrozumiałe. On, przy którym ciągle musiała mieć się na baczności i rozmyślać, czy w wypowiedzianych słowach kryło się coś więcej niż ich znaczenie. On którego żartobliwie nazywała „aniołkiem”, z racji jego przynależności do kościoła i jej nie przynależności do wiary. Kolejny krzywy uśmiech. Znów powróciła myślami do tego co stało się niedawno. Samotna łza spłynęła po jej policzku.
& & &
Jakaż była naiwna myśląc, że Angel może ją pokochać, że ktokolwiek może. Szli powolnym krokiem po jej ulubionym, pogrążonym w mroku parku. Noc była jeszcze młoda, a oni spacerowali sobie jakby nigdy nic, rozmawiając. W pewnym momencie, konwersacja ponownie zeszła na temat jej świata. Wypowiadał się niewinnie, delikatnie, jakby badając grunt, zastanawiając się, czy uda mu się ją zezłościć. Spojrzał na nią swymi przenikliwymi, niebieskimi oczyma, jakby chciał odczytać jej myśli, wejrzeć w głąb jej duszy. Nie podobało jej się to spojrzenie, bardzo jej się nie podobało. Nie wpuszczę cię, pomyślała, nie wejdziesz! Dotknął jej ramienia i spojrzał głębiej w oczy. Nie, nie wejdziesz! Myśl była tak nagła, że samą ją zaskoczyła. Nagle poczuła przenikliwe zimno, zabolały ją zęby, mrowienie rozeszło się po ciele, a obraz rozmazał się i poczerwieniał nieco. Podniosła na niego piekące oczy, lecz widziała go jak przez mgłę. To co zobaczyła przeraziło ją, ale i zafascynowało. Nie dotykał jej już, stał przed nią wyprostowany z rozłożonymi... skrzydłami?! Jego przenikliwe, stalowo niebieskie oczy wciąż wpatrywały się w nią, próbując przeniknąć jej duszę. Odskoczyła. To nie było świadome działanie, lecz instynkt istoty, jaką się stała. Miejsce, w którym przed chwilą stała, przecięło ostrze jasnego, zdobionego miecza. Zerknęła na Angel'a, czas jakby zwolnił, zaczęło padać, a krople kuły jej nagie ramiona, lecz nie zwracała na to uwagi. Jej widzenie poprawiło się znacznie i wyostrzyło, kiedy tak na niego spoglądała. Wnioskowała, że przemiana została zakończona. Koniuszkiem języka przejechała po kłach, po czym uśmiechnęła się z zadowoleniem szczerząc je, niczym na pokaz. W prawej dłoni dzierżył miecz z rękojeścią z kości słoniowej. Wyglądał naprawdę imponująco, jak oceniła okiem człowieka lubującego się w ostrzach. Zapragnęła dwóch lekko finezyjnych sztyletów i już po chwili poczuła ich ciężar w obu dłoniach, dobrze, teraz mogą się zabawić. Ruszyła ku niemu, chcąc zedrzeć mu z ust ten drwiący uśmieszek. Machnął skrzydłami unosząc się i wyprowadził cios nogą. Był dużo szybszy niż sądziła, trafił, odrzuciło ją na dwa metry. Wstała powoli ocierając krew ze zranionych warg. Widocznie nie miał zamiaru cackać się z nią, tylko dlatego, że była kobietą. Najwyraźniej jedyne co się liczyło, to to, że była potępiona. Skoczyła robiąc salto w powietrzu, chcąc uderzyć go opadającą piętą, cofnął się w porę i użył miecza, wylądowała z delikatnym nacięciem na policzku. Obróciła się gwałtownie krzyżując sztylety. Udało jej się w porę zablokować nadchodzący cios znad głowy. Odstąpił, więc nie czekając zaatakowała. Uniósł miecz do góry, zmylony jej atakiem, gdy błyskawicznie schyliła się, dostał z łokcia w bok, a potem zrobiwszy obrót kopnęła go solidnie w plecy. Ku jej zadowoleniu poleciał do przodu i wylądował na twarzy. Jego skrzydła gdzieś znikły, a może jej się tylko wydawało, że je miał? Podniósł się i wystawił wolną rękę w jej stronę. Z ledwością uniknęła rzuconą przez niego kulę światłości, która lekko przypaliła jej ramię. Ah, tak chcesz się bawić, pomyślała z goryczą, czemu nie. Przymknęła oczy na chwilę, spróbować zawsze można, rozłożyła ręce, lekko oddalając je od ciała.
- Bracia moi, wilcy – szepnęła
- Bracia moi, wilcy – szepnęła
Wokół niej pojawiło się osiem duchowych form wilków, kiedy otworzyła oczy, nabrały kształtu i czarnej barwy, czerwone ślepia tylko spojrzały na nią. Wilki rzuciły się na anioła z dzikim rykiem w psich pyskach. Bronił się jak mógł, a ona stała i patrzyła, jak rozprawiają się z człowiekiem, który śmiał próbować zachwiać równowagę jej świata. Kipiała w jej zwykła, ludzka nienawiść, chciała go zabić! Nagle wszyscy jej wilczy bracia rozpłynęli się w powietrzu pozostawiając po sobie odrobinę szarego dymu, przesiąkniętego czarnymi iskierkami. Kiedy dym opadł zobaczyła jego, jakże odmienionego! Jego blond włosy były pozbawione gumki zawsze je związującej, stalowe oczy miały w sobie coś nieludzkiego. Nie wyglądał już tak chudo jak do tej pory, biła od niego potęga. Zmienił się, ten niepozorny, chudy jak patyk blond chłopaczek, zmienił się nie do poznania. Jego ciało nabrało mięśni, włosy zgęstniały i lekko się wydłużyły, powiewały teraz swobodnie, mimo że nie czułą wiatru, a deszcz zdawał się omijać jego postać. Obdarzyła go złośliwym uśmiechem, teraz zaczyna się zabawa, pomyślała, Ku jej zdziwieniu w jej głowie rozbrzmiał jego głos, o tak, teraz się zabawimy, zobaczymy ile wart jest twój świat, wampirzyco! Zaśmiał się szyderczo, a ona chwyciła mocniej sztylety. Ruszył do ataku podskakując i chcąc ciąć na skos przez klatkę piersiową, uskoczyła. Lądując rzuciła jeden nóż w jego stronę, lecz uniknął go z łatwością. Rozbiegła się i zrobiła salto nad przeciwnikiem, łapiąc swoja broń wbitą w ziemie, po czym stanęła na równe nogi w lekkim rozkroku, tyłem do niego. Ruszył w jej kierunku ze swym mieczem nastawiony na atak, nagle obróciła się ciskając w niego kulą mrocznej czerni. Angel odleciał na kilka metrów. Zrobiła zdecydowany krok w jego stronę, lecz zaraz się cofnęła widząc biała aurę wokół jego ciała. Podniósł się powoli i po raz kolejny obdarzył ją tym spojrzeniem, które chciało wedrzeć się do jej duszy. Na jego plecach dało się zauważyć białe anielskie skrzydła. Oczy mu zapłonęły, dłonie strzeliły potężnym promieniem, z ledwością zdołała uskoczyć. Chwycił swój miecz i z krzykiem gniewu ruszył w jej stronę, unosząc klingę do ataku. Czekała, gdy podbiegł na wystarczającą odległość odbiła się od ziemi przelatując nad nim, w locie użyła sztyletu i ucięła mu kawałek włosów. Wylądowała na ziemi znów nie odwracając się do niego, nie powiedziała ani słowa, nie było trzeba. Kipiący ze złości Angel zaatakował, lecz o sekundę na późno zorientował się w jej zamiarach. Nie zmieniła pozycji, ze środka jej dłoni wysunęło się ostrze. W jednej chwili obróciła się bokiem unosząc dłoń, trafiając blondyna prosto w serce. Chwycił za kawałek klingi, który pozostał w jego ciele. Przez chwile stał tak jak posąg, a jego skrzydła zamieniły się w popiół, rozwiany, nim zdołał opaść na ziemię. Chłopak skrzywił się w bólu wyciągając ostrze z rany. Cienka stróżka krwi pociekła z kącika jego ust, wampirzyca oblizała mimowolnie wargi. Angel stał przez chwile z opuszczoną głową i nagle ruszył w jej kierunku, zrobił to tak szybko, że nie pozostawił jej czasu na reakcję. Pchnął mieczem przed siebie... Zanim zorientował się, że trafił w pustkę, poczuł zimne, ostre kły wbijające się w jego szyje. Ból rozszedł się po jego ciele błyskawicznie, krzyknął głośno próbując się wyrwać, ale nie miał już takiej siły jak mu się wydawało. Piła jego krew, podczas, gdy on zapadał w ciemność. Nie pozwolę ci wejść do mojego świata, to było ostatnie co usłyszał. Puściwszy go odeszła o krok, a ciało jego upadając, roztrzaskało się jak porcelanowa lalka.
& & &
Oparta o drzewo niepozorna nastolatka z odrostami na czerwonej głowie, zaciągała się papierosem. Tak, nigdy by nie pomyślała, że w samoobronie zdolna będzie zabić anioła...
Lubie czytać Twoje opowiadania, masz taki fajny tajemniczy jakby styl styl :)
OdpowiedzUsuńOna po prostu jest sobą :)
UsuńInteresujące :) Lilith Dragonet
OdpowiedzUsuń