Część trzecia ;-)
- Yumi -
3.
- Dobrze Ci poszło –
usłyszał po prawej kobiecy głos.
- D...dzięki
– odparł.
- Wszystko
w porządku Marek? - zapytała z troską w głosie kładąc mu dłoń
na ramieniu.
Wzdrygnął
się na dźwięk swojego imienia i jej ciepłego dotyku. Czuł to
nawet przez bluzę. Spojrzał na nią badawczo. Była to ta sama
zielonooka, ciemnowłosa dziewczyna którą wtedy zauważył w
tłumie.
- Och
– uśmiechnęła się słodko – Aki no co ty! To ja Yumi.
Uniósł
brew w zdumieniu, a więc jednak przyjechała. Przyjechała?!
Cholera, ona naprawdę przyjechała! Patrzył na nią i nie mógł
uwierzyć, niby nic, ale przecież ona mieszkała teraz w Anglii, jak
mogła przyjechać do Polski tylko dla niego, tylko dla tej bitwy?!
Nagle jego radość zastąpiło przygnębienie. Przypomniał sobie o
obietnicy pozbawienia życia jeśli tylko wygra tę bitwę.
Spochmurniał, jednak wolałby, żeby jej nie było. Nie chciał jej
narażać, przecież tak ją lubił.
- Po
co przyjechałaś? - zapytał zimno.
Chciał
zniechęcić ją do siebie. Gdyby teraz się na niego zdenerwowała i
odeszła zapewne nic by jej się nie stało. Jeśli przyjechała
tylko dla niego i nie miała nic innego do załatwienia w Katowicach,
lepiej by już sobie poszła. Tak będzie lepiej dla niej.
- Przyjechałam
cię ochronić – odparła poważnie.
Przez
chwilę nie wiedział co powiedzieć. Przez głowę przeleciało mu
że powinien się zaśmiać czy coś, ale nie potrafił wydobyć z
siebie żadnej reakcji. Nie zdumiała go jej wypowiedź, o nie. Yumi
zawsze była porywcza w słowach. To co wprawiło go w takie
odrętwienie to ton jakim to wypowiedziała. Ton wskazujący na to,
że osoba mówiąca jest śmiertelnie poważna i nie żartuje, ton na
tyle głęboki że uwierzyć, że te wypowiedziane słowa nie są
rzucane na wiatr. W końcu przypomniał sobie jak się oddycha i
powiedział coś co zupełnie nie miało związku ze sprawą.
- Mówiłaś,
że masz blond włosy.
- Ach
to? - znów się uśmiechnęła nakręcając kosmyk włosów na
palec – przefarbowałam się trzy dni temu, potrzebowałam jakiejś
zmiany.
- Aha
– mruknął po czym powiedział poważnie – powinnaś jechać do
domu.
- Nigdzie
się nie ruszę, chyba że z tobą. - wstała – chodź, odprowadzę
cie do domu.
- Nie,
nie i jeszcze raz nie – powiedział stanowczo lecz również wstał
Bez
słowa chwyciła go za rękę i zaczęła prowadzić ku drzwiom.
Dopiero teraz zauważył, że klub już prawie opustoszał, więc
zapewne było już grubo po północy. Do jego świadomości dobijał
się cień nadziei, że może oprawcom znudziło się czekanie. Yumi
nadal go prowadziła i choć zajadle się bronił by nie wyjść z
nią, wydawała się głucha na jego protesty.
Trochu za ktrótkie... ale w poprzednim rozdziale można było się domyślić, że to ona. Czekam na następny rozdział, i zależy od jego długości i handlu to może zaproponuje byś je połączyła, ale obaczy sie :)
OdpowiedzUsuńJak już wspominałam cudnie się czytało. Szkoda, że Marek jest na początku taki oschły :/ Ale ciąg dalszy czytałam:P i wiem że będzie lepiej :D
OdpowiedzUsuń