Część 6, ostatnia
(przeredagowana, dzięki nieocenionej pomocy Xzmenki mojej kochanej ;-) )
(przeredagowana, dzięki nieocenionej pomocy Xzmenki mojej kochanej ;-) )
- Yumi -
6.
Oczekiwana fala bólu nie
nadeszła, poczuł natomiast nad sobą jakiś cień. Powoli otworzył
oczy. Pierwsze co zobaczył, to czarne, błoniaste, rozpostarte
skrzydła. Usłyszał przeraźliwy dźwięk łamanych kości i
wycie: tym razem głos należał do mężczyzny. Mimo piekącego bólu
przeczołgał się nieco dalej by zobaczyć dokładnie całą scenę.
Blondyni stali jak wryci. Tym, który krzyczał, był zabójca Yumi.
Na jego pięści spoczywała drobna dłoń. Skrzydlata dziewczyna
miała spuszczoną głowę, płowe, niemal białe włosy, opadając
luźno, zakrywały jej twarz. Miała na sobie bordową bluzkę
odsłaniającą pępek i czarne długie spodnie uwieńczone pasem z
klamrą w postaci rogatej czaszki. Rudzielec wrzeszczał
nieprzerwanie, w końcu blada dłoń rozwarła się puszczając swoją
ofiarę, ten natychmiast cofnął się o kilka kroków, trzymając
złamaną pięść we wnętrzu zdrowej dłoni.
- Mówiłam ci –
powiedziała dziewczyna, a głos jej brzmiał głosem tysiąca jej
postaci. - co moje, to nie ruszaj! - zagrzmiała.
Podniosła głowę,
niemal białe włosy opadły kaskadą na jej ramiona. Wszyscy czterej
patrzyli na nią zatrwożeni. Skrzydlata dziewczyna miała twarz
Yumi z jedną tylko różnicą. Nie miała ani tęczówek ani źrenic,
jej oczy zionęły bezkresną czernia. Złożyła skrzydła, które w
jednej chwili przestały istnieć, jakby nigdy ich tam nie było.
- J.. ja.. - zaczął
rudzielec, cofnął się i potknąwszy się o coś, przewrócił się
na plecy.
- O kurwa... - zaklął
jeden z blondynów.
Nie zdążyli nawet
mrugnąć, gdy znalazła się obok nich. Wyprowadziła cios nogą na
klatkę piersiową wyższego z braci. Odleciał kawałek i i byłby
leciał dalej, gdyby nie ściana budynku. Yumi bez najmniejszego
wysiłku podniosła drugiego i rzuciła nim o tę samą ścianę,
jakby był szmacianą lalką. Bezkresem czerni spojrzała w stronę
swego zabójcy. Jęknął z przerażenia, patrzył na nią niezdolny
do poruszenia się. Zrobiła pół kroku w jego stronę, zza paska
spodni wyjęła nóż. Długi ostry sztylet z drewnianą pięknie
rzeźbioną rękojeścią i czerwonym diamentem weń wbudowanym.
Uniosła ostrze równolegle do linii oczu. Twarz miała nadal
zwróconą w stronę rudzielca.
- Teraz nadszedł wasz
koniec – głos tysiąca zabrzmiał beznamiętnie.
Chłopak w wypłowiałych
spodniach próbował cofnąć się jak najdalej, lecz spojrzenie
smolistej czerni połączonej z wizją długiego sztyletu wbijanego w
jego ciało skutecznie go unieruchamiało. Obaj bracia leżeli pod
ścianą nieprzytomni. Dziewczyna zrobiła kolejny krok i jeszcze
jeden. Przykucnęła przy rudym chłopaku i uniosła sztylet
delikatnie.
- Mogę cię zapewnić,
że będzie bolało – rzekła.
Chłopak zląkł się.
Skulił się w sobie, zamknął oczy i wstrzymał oddech.
- Nie rób tego, Yumi
– Marek już do niej dotarł na wpół na czworaka, wyciągnął
dłoń w jej stronę - nie rób tego, proszę.
Spojrzała na niego i
oczy jej na powrót iskrzyły się intensywną zielenią, zamrugała.
Patrzyła pytająco. Czuł, że nie mogła zrozumieć powodów jego
postępowa.
- Yumi, to tylko
ludzie.
- Tylko... ludzie... -
powtórzyła za nim, jakby uczyła się nowego słowa.
- Myślę, że już
dostali nauczkę – rzekł łagodnie i dotknął jej uniesionej
ręki.
- Do – sta - li... ?
- przesylabizowała to słowo, jednocześnie przekrzywiając głowę.
- Tak, dostali –
odparł.
Opuściła powoli dłoń,
w której trzymała sztylet. Patrzyła na Marka z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Przyglądał się jej, zastanawiając się, co
właściwie przed chwilą się wydarzyło. Nadal miała na sobie ten
dziwny strój, a jej włosy były niemal białe, ale poza tym wydawać
by się mogło, że już wszystko wraca do normy.
- Myślę, że już
pójdziemy – zwrócił się do chłopaka w wypłowiałych
spodniach – wy także powinniście iść.
Tamten tylko skinął
głową niepewnie. Marek z trudem podniósł się z ziemi. Zielonooka
poszła w jego ślady, oparła go o siebie. Miała niesamowicie
ciepłą skórę.
- Prowadź –
powiedziała już swoim głosem
- To będzie hmmm... w lewo – rzekł,
uśmiechając się – a właściwie to po co był ten Kage Bunshin?
- zapytał jeszcze.
- Miałam nadzieję, że położą się ze
śmiechu i obejdzie się bez ofiar – uśmiechnęła się szczerze.
Ruszyli w stronę jego
mieszkania. Po jakimś czasie zerknął na nią. Na powrót miała na
sobie jeansy i czarną kurtkę. Jej włosy znów były ciemne. Nie
pozostał żaden ślad aktywności skrzydlatego, demonicznego anioła,
jakim się stała.
^*^*^*^*^*^
I dobrze tak śmieciom. Spać pewnie już nie będą po nocach, może który życie sobie odbierze. I to nie przez to, że dostali dokładnie to samo co oni we trójkę innym rozdawali, a przez to, że pobiła ich jedna kobieta. Co ja mówię... demon...
OdpowiedzUsuńOpowiastka sama w sobie zajebista :) Fajnie jest mieć takiego demona :) Kiedyś se kupie :p Bo czasami by się przydał.
Super pomysł z tymi meilami na początku. Można yumi jest świetną bohaterką :)! Taka otwarta. I potem to polskie Marek :D nie wiem czemu uśmiałam się, bo tak ma na imię mój kuzyn :P niezbyt urodziwy. A z niej jaki hardcor że przyjechała i text: "póki jestem dla ciebie względnie miła " XD:).
OdpowiedzUsuńMiyawe - chomikuj.pl
XD No właśnie nie chciałabym się powtarzać ale super opowiadanie i błagam o ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńPowinnam Cię kiedyś zastrzelić za to dzielenie opowiadania ale jest zajebiaszcze :) Dobrze, że nie musiałam czekać na kolejną cześć bo bym stolik zjadła! Lilith Dragonet :)
OdpowiedzUsuńKage Bunshin no Jutsu najlepsze i jej aktywowana moc. Kakoi onechan
OdpowiedzUsuń44 year-old Software Engineer III Standford Siney, hailing from Kelowna enjoys watching movies like My Father the Hero and Shooting. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Viper. zobacz co znalazlem
OdpowiedzUsuń