17 października 2014

Zaklęcie umarłych [5]

Zapraszam ;-)

>> Zaklęcie umarłych <<
(5)

Świadomość bólu zaciągała go nieubłaganie w stronę rzeczywistości. Miał wrażenie, jakby w niektórych miejscach jego ciało płonęło żywym ogniem. Właściwie, to miał problemy z ustaleniem miejsca, gdzie tego ognia nie było. Przeraził się, gdy kolejna myśl napłynęła do zbolałego mózgu. Nie mógł się ruszyć, nic też nie widział, bo powieki uparcie nie chciały się otworzyć. Coś nim telepało, odgadł, że leży na noszach ciągniętych przez konia. Usłyszał strzęp rozmowy.
-        … podziękować – powiedział jakiś głos.
-        Chyba z konia spadłeś! - ten głos był znajomo zadziorny.
-        Gdyby nie ja mogłoby to sssię źle sssskończyć – rozmówca zdawał się syczeć.
-        Widziałeś wtedy w świątyni co potrafię i śmiesz twierdzić, że potrzebowałabym pomocy?
-        Wtedy nie walczyłaśśś z wampirami, tylko z nieogarniętą bandą jaszczurów.
-        Dobrze. – westchnęła – Przybyłeś, odegrałeś bohatera, teraz możesz sobie iść.
-        On twierdzi, że jesssteś zbyt ssssłaba by podróżować sssama.
-        Więc niech on ze mną podróżuje.
-        Przy mnie jessssteś bezzzzpieczniejsza
Nastała chwila ciszy przerywana tylko rżeniem koni i dźwiękiem podków uderzających o drogę. Łowca poczuł, iż mimo bólu znów zapada się w błogi niebyt, przyjął to uczucie z ulgą. Zanim jednak jego świadomość się wyłączyła, zdążył uzmysłowić sobie, że koń nagle się zatrzymał.
-        On znów krwawi, przynieś wody!

Xxx

Przyjemne ciepło grzało jego zmęczone mięśnie. Ból którego tak się obawiał po przebudzeniu jednak nie nadszedł. Spróbował otworzyć oczy. To co zobaczył sprawiło, że ponownie je zamknął. Gdy je znów otworzył, widok nie zmienił się. Czerwony, jaszczurczy pysk nadal zwrócony był w jego stronę.  Pokryte czerwonymi łyskami ręce zajęte były ostrzeniem noża, lecz ślepia niewzruszenie wpatrywały się w Łowcę.
-        Nie wsssstawaj jeszcze – powiedział jaszczur w bieli – rany ssssię jeszcze nie zassssklepiły należycie
-        Gdzie... Yizu.. - zdołał wykrztusić, w gardle mu zaschło.
-        Poszła na żer – odparł tamten – sssstraciła ponad połowę energii, mussssi odzysssskać ssssiły.
-        Więc żyje.. - w jego głosie pobrzmiewała ulga. - ale jak? – zapytał, gdy dotarły do niego wspomnienia. - przecież widziałem jak przebito ją mieczem! To powinna być śmiertelna rana!
-        Wiem – odparł jaszczur – jeden z moich ludzi też próbował ją zabić w ten sssposób.
-        Więc co się stało.. ekhu, ekhu.. - pacjent przełknął powoli ślinę i oblizał spieczone wargi.
Jego rozmówca podał mu naczynie z wodą.
-        Zbudził się anioł – odparł.
Anioł. A więc jednak to nie było przywidzenie. Naprawdę widział anioła. Czy to był jakiś rodzaj zaklęcia? Hipnoza, ochronna pieczęć, druga forma? Czy ten anioł nadal był nią, a może miał własną duszę jak Codin w ciele Arzin'a? Postanowił dowiedzieć się tego, lecz zapytany o to mag odparł tylko.
-        Nie mam pojęcia co to jessst, ale robi wtedy ssstraszną jatkę. Jest potężna mnichu, potężniejsza niż którykolwiek z nas.
Shiro odstawił puste naczynie i spojrzał w niebo. Czuł się na siłach już wstać, więc podniósł się powoli, na razie do pozycji siedzącej. Potężniejsza niż którykolwiek z nich, a przy tym niezdarna i niepozorna. Niezdarna? Przypomniał sobie tę noc gdy się spotkali. Wpadła na niego, chociaż spokojnie mogła go ominąć. Zrobiła to więc specjalnie? Jeśli tak, jaki miała cel? Przyprowadziła go do wampirzego gniazda, ale nie dała mu zginąć, zatem jej zamiarem nie była jego śmierć. I jeszcze ten facet z kusza. Jako wampir jest zbyt szybka i spostrzegawcza, żeby mógł ja trafić, a mimo to bełt zatopił się w niej nim się zorientowała. Czy udawała? Jeśli przyjąć, że nie, to możliwe, że była zbyt wyczerpana by walczyć jeszcze z dwoma magami. To by tłumaczyło dlaczego potrzebowała jego pomocy wtedy, ale teraz?
Xxx
Yizu nie pokazała się jeszcze przez kilka dni, podczas których Codin doglądał łowcy. Rany po ugryzieniach niewiarygodnie szybko się zagoiły nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Natomiast ta na boku szpeciła paskudnie rozharataną blizną. Nie umiał się zorientować jaką bronią została zadana, ale wolałby jej nie widzieć w ręce przeciwnika. Również cztery proste pasy na lewym policzku – pozostałość po ciosie szponami, nie wyglądały zachęcająco. Shiro czuł się na tyle dobrze, że mógł już polować, co zaowocowało dziczyzną na kolację. Co jakiś czas próbował wypytywać Codina o Yizu, ale zarówno jaszczurczy mag jak i Arzin niewiele wiedzieli. Wampirzyca potrzebowała czterech zwojów, ale nie mieli pojęcia co miał dać jej ten rytuał. Nie wiedzieli również jaka była „najwyższa cena”, którą zapłaciła jej matka za utrzymanie zwoju w ukryciu. Kiedy natomiast zapytał o ich następny cel Codin odparł tylko, że będą kierować się na ziemie dzikich, Łowca zdumiał się wyraźnie. Ziemie dzikich leżały poza granicami kraju, a sami dzicy nie byli ludnością powszechnie znaną czy lubianą. Nie panował tam żaden władca, a kupcy unikali tych stron z obawy przed stratą życia lub dobytku. No i jeszcze wilki, upomniał się w myślach. Wilkołaki to jedne z najgroźniejszych stworzeń, również dla Łowców, a wampiry są ich niemal świętymi wrogami. Po jakie licho ona się tam pcha? Od Codina dowiedział się, że ich celem jest państwo Elay – królestwo elfów. Dlaczego więc nie mogli nadłożyć drogi i iść wzdłuż południowej granicy, niemal całkowicie omijając przy tym ziemie dzikich, tak jak czynią to kupcy i  inni podróżni? Zapytany o to mag rozłożył bezradnie ręce.
-        Wspomniała, że musimy zahaczyć o pewne miejsce.
Xxx
Niczym niezmącona tafla jeziora kusiła blaskiem odbijających się promieni wschodzącego słońca. Yizu przykucnęła i nabrała wody w dłonie. Podróżowali już od kilku dni i krajobraz zmieniał się nieco przypominając, że zbliżają się do granicy. Lasy robiły się gęstsze, a drzewa iglaste ustępowały swym liściastym braciom. Ziemie dzikich uznawane były za niezwykle żyzne i kuszące, lecz mimo to niewielu ludzi zapuszczało się na te tereny, a jeszcze mniej z nich wracało. Obszar ten bowiem, pełen był pułapek, opuszczonych pogańskich świątyń, starej zapomnianej magii i oczywiście wilkołaków.
-        Co takiego ważnego się tam znajduje – zapytał wskazując kierunek w którym podążali.
-        Trzeci zwój – odparła opłukując twarz.
Głos miała rzeczowy, wyprany z emocji, którą chyba zebrała i schowała gdzieś głęboko tuż przed ich podróżą. Jej nastrój zmienił się zauważalnie, była czujna i zamknięta w sobie, jakby nagle zaczęła się go obawiać. Niewiele też mówiła, nie kłóciła się z Codinem, a teraz, gdy towarzyszył im Arzin, nie przekomarzała się z nim. Była jakby nieobecna, a kiedy Shiro podziękował jej za uratowanie życia, machnęła tylko ręką mówiąc, że to nic takiego, a potem na jej twarz wypłynął ten posępny wyraz twarzy człowieka, który im więcej myśli na dany temat, tym bardziej się źle z tym czuje. Kiedy wybrała się po drewno na opał ruszył za nią.
-        Coś cię gryzie? - zapytał, gdy miał pewność, że są sami.
-        Nie, skąd – skłamała.
-        To twój ojciec, prawda?
Zawiesiła na nim spojrzenie. Przyglądał jej się uważnie, próbując wyczytać coś z wyrazu jej twarzy.
-        Zabiłam go – powiedziała w końcu.
-        Inaczej on zabiłby ciebie.
Pokręciła przecząco głową i spojrzała gdzieś w dal. Czekał w milczeniu aż wróci do rzeczywistości. Gdy na niego spojrzała, rzekł.
-        Widziałem jak przebił cię mieczem – w jego głosie pobrzmiewała troska, nie planował tego.
-        Bo przebił – rzekła ignorując jego zmartwiony ton.
-        Nie powiesz mi chyba, że to było jakieś sekretne, rodzinne przywitanie? - niemal się zaśmiał.
-        Moja rodzina jest dość... skomplikowana – powiedziała cicho.
-        Ale twój ojciec chciał cię zabić!
Znów pokręciła przecząco głową.
-        W ten sposób uratował nam życie.
Łowca wybałuszył oczy ze zdumienia. Rudy wampir przecież pragnął jej śmierci, tak właśnie powiedział, a potem tych piętnastu morderców, jego straż przyboczna, lub reszta rodziny. Walczyli, przebił ją mieczem, winna była przecież jakichś zbrodni, jak zatem miało im to uratować życie?!
-        Nie rozumiem – przyznał w końcu.
-        Widziałam ból w jego oczach, gdy miecz przeszedł na wylot – rzekła – on zbudził anioła, inaczej nie wyszlibyśmy stamtąd żywi.
Anioł. Przypomniały mu się oczy zalane krwią, srebrna zbroja, sugestia skrzydeł, ten głos... Chwycił ją za ramiona i patrząc prosto w oczy, zapytał.
-        Czym jesteś?
Obecność. Coś szybkiego, dyszącego i … zagniewanego? Zerknął w tamtą stronę. Zdążył wyciągnąć sztylet i obronić się przed uzbrojoną w pazury, włochatą łapą. Niedźwiedź? Szarpnęło nim i przeturlał się z napastnikiem. Uchwycił wściekłe spojrzenie żółtych ślepi z pionowymi źrenicami. Wilczy pysk wydał z siebie warknięcie, gdy Shiro próbował zrzucić z siebie przeciwnika. Wilkołak? Tutaj? Poza granicami ziem dzikich?! Nie był to jednak dobry czas na rozważania. Pazury ruszyły do jego twarzy, zasłonił się ręką i natychmiast zawył czując ostry ból w przegubie. Sięgnął po drugi nóż zatapiając go w nadchodzącej, włochatej pięści. Wilk zawył, a jego dekoncentracja pozwoliła łowcy uwolnić się spod jego ciężaru. Wstał pośpiesznie podnosząc z ziemi nóż, który wcześniej upuścił. Kątem oka uchwycił wampirzycę. Stała bez ruchu jak sparaliżowana. Na jej twarzy malował się strach i zmartwienie. Mówiła coś bezgłośnie. Uciekaj, pomyślał, jeśli ja nie zgładzę tego wilka, ty nie będziesz miała z nim szans, uciekaj do cholery! Już miał do niej krzyknąć, ale wilkołak pozbywszy się noża skoczył ku niemu zamachując się tylną łapą do kopnięcia. Uskoczywszy z ledwością, czarnowłosy stracił ją na chwilę z pola widzenia. Natomiast kolejny ledwo uniknięty cios kazał mu się skupić na przeciwniku. Wykorzystując swoją szybkość w jednej chwili znalazł się za wilkiem, lecz nim zdążył zadać cios, dostał łokciem w nos, zatoczył się, a oczy zaszły mu mgłą. Chwile potem znów powalono go na ziemie i poczuł ciężar włochatego napastnika. Pysk rozwarł się ukazując rzędy ostrych jak brzytwa zębów.
-        Przestań – to był jej głos – brat, do cholery, przestań!
Paszcza zamknęła się, a oprawca zeskoczył z swej ofiary i stanął przy Yizu. Wzięła się pod boki patrząc na niego groźnie, mimo że sięgała mu ledwie do torsu i mógł zmieść ją jednym ruchem potężnej łapy. Zaraz, brat? Czy ona nazwała wilkołaka bratem?! Łowca podniósł się powoli, obserwując niedawnego przeciwnika z uwagą.
-        To łowca – stwierdził tamten.
-        Nie da się ukryć – w jej oczach widać było iskierki rozbawienia – a ty jesteś wilkiem wiesz? - uśmiechnęła się – a ja wampirem.
-        Zatem nic nie jest takie, jak z pozoru wygląda – żółte ślepia spoczęły na mnichu Zakonu Świętego Krzyża.
-        Najwyraźniej – odparł tamten.  
Patrząc na tę scenę, na wampira i wilkołaka stojących tak zgodnie obok siebie i na jego samego w pełnym spokoju, poczuł się trochę tak jakby ktoś wywrócił cały świat na lewą stronę, niczym koszulę do prania.
-        Wieści szybko się rozchodzą – gardłowy głos wilka zabarwiony był zmartwieniem – słyszałem o Tyirze, wiem też, że Viria cię szuka.
Yizu zesztywniała.
-        Viria? - zapytał Łowca – arcymistrzyni gildii magów?
-        Tak – Yizu przytaknęła – jest arcymaginią, już w szkole wykazywała się wielkim talentem i zapałem do nauki, a teraz jest najsilniejszą magiczką w kraju, co zresztą było do przewidzenia – ostatnie słowa wypowiedziała z lekką nutką.. sarkazmu?
-        Szkole? - powtórzył słowo, które aż uderzyło go w umysł.
-        No tak – wzruszyła ramionami – chodziłyśmy razem do szkoły, dlatego tak dobrze znam teren gildii, byłam adeptką sztuk, zanim ojciec... - spuściła wzrok – zażądał ceny...
Teraz dopiero wszystko zaczęło się układać, do tej pory zastanawiał się, dlaczego wampir potrafi posługiwać się magią. Sądził jednak, że aby się nauczyć, wykradła jakieś księgi, lub zmusiła maga, być może Tyira, by zdradził jej tajniki kształtowania i używania mocy. Skoro Yizu chodziła na wykłady zanim została wampirem, musiała być nim stosunkowo krótko, co jednak nie wyjaśnia jej podejścia do pewnych spraw. A może właśnie wyjaśnia? Może nienawidziła tego czym się stała, ponieważ ją do tego zmuszono? Cena. Tak to była cena za utrzymanie zwoju w zamknięciu, a jeśli tak, to jej matka zgodziła się wydać córkę na śmierć i ponowne, bolesne narodziny. Te zwoje musiały być naprawdę ważne. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk wyciąganego miecza. Dopiero teraz zorientował się, że dotarli już do wodospadu, a ów miecz ciążył w dłoni Arzina.  Na twarzy zabójcy malowała się kaskada emocji: strach, napięcie, podniecenie i ciekawość. To wszystko jednak znikło pod rozczarowaniem, które wypełzło gdy Yizu dała znak ręką, że może zapomnieć o walce z wilkołakiem. Jak się później okazało, Rodrin, nie prawdziwy, ale uznany brat wampirzycy, zostawił swoich towarzyszy na granicy. Gdy tylko dowiedział się o walce w gildii, domyślił się, że będzie ona szukać zwojów, a zatem zjawi się i u nich. Co prawda nie mógł przynieś artefaktu ze sobą, ale wyszedł jej naprzeciw, by zapewnić im bezpieczną podróż po ziemiach dzikich aż do samych gór, które zamieszkiwał jego klan. Towarzysze Rodrina okazali się oczywiście przedstawicielami tej samej rasy. Z początku podejrzliwie patrzyli na łowcę, ale zarówno ich przywódca, jak i wampirzyca zaręczyli za niego, a tamci przestali okazywać jakiekolwiek zainteresowanie. Shira zainteresował wyraźny, niemal boski szacunek z jakim traktowały ją wilkołaki. To była miła odmiana, a jednocześnie wielkie zaskoczenie. Własna rasa chciała jej śmierci a ci, którzy w teorii powinni jej chcieć, darzyli ją najwyższym szacunkiem. Zupełnie jakby nie była wampirem, a wilkiem. Arzin natomiast przeszedł z tym do porządku dziennego w trybie natychmiastowym, a teraz nie odstępował wilków na krok i raz po raz wypytywał ich o różne mity i zabobony związane z włochatymi przewodnikami, ciesząc się, gdy niektóre z nich zostały potwierdzone. Podróż w góry minęła im nadzwyczaj szybko i bezproblemowo. Ich „ochroniarze” co jakiś czas wybiegali naprzód by oczyścić drogę, lub też zostawali w tyle, by zabezpieczyć plecy. Gdy stanęli u podnóża gór łowca nie ukrywał zdumienia. Nigdy wszak nie widział żadnego miasta wilków. Na samym dole w  sporych kamiennych chatach mieszkały wilki wiodące zwykłe wiejskie życie. W miarę, jak wzrok wędrował ku górze, zobaczyć można było wydrążone w skale domostwa, łączone między sobą skalnymi schodami, lub drewnianymi mostami. Na samej niemal górze znajdowała się największa grota z ozdobnie wyrzeźbionym wejściem, tam właśnie się udali. Na spotkanie wyszedł im potężny wilk o czarnej sierści i czerwonych ślepiach, na szyi miał złoty medalion. Yizu skłoniła się z szacunkiem.
-        Witaj panie – rzekła.
-        Och nasza droga przyjaciółko, nie bawmy się w tytułowanie – rzekł wesoło tubalnym głosem.
Jego wzrok spoczął na chwilę na łowcy, potem przeniósł się na Rodrina i zawisł jakby właściciel czerwonych oczu porozumiewał się z wilkiem mentalnie. W końcu skinął głową i zwrócił się do przybysza w czarno-fioletowym płaszczu.
-        Nikt tutaj nie spróbuje ci zrobić krzywdy, jeśli i ty nie podejmiesz takiej próby.
-        Nie mam najmniejszego zamiaru – odrzekł z szacunkiem.
-        Przyszliśmy po zwój – wtrąciła Yizu.
-        Ależ naturalnie moja droga – król wyszczerzył zęby w uśmiechu – ale jutro, dziś musicie odpocząć po długiej podróży.
Xxx
Rozwinęła tobołek, który jej podano. Ich oczom ukazał się zielony zwój ze srebrnymi zdobieniami oraz bransoleta z białym kamieniem. Po sytym śniadaniu w końcu udało im się wyrwać z nadmiernej, wilczej gościnności i teraz zmierzali ku granicy z państwem Elay. Yizu wpatrywała się w zamyśleniu w zwój jakby chciała z niego wyczytać przyszłość. Łowcy natomiast brakowało Arzina, którego zdążył już polubić. Zabójca postanowił skorzystać jeszcze z gościnności wilkołaków, które jak było widać, niezmiernie go fascynowały. Eskorta, która im towarzyszyła składała się z trzech samców, jednym z nich był oczywiście Rodrin, szedł obok siostry.
-        Martwisz się Virią? - zapytał wyrywając wampirzycę z zamyślenia.
-        Trochę – przyznała chowając zwój.
Konie niosły ich leniwie, jakby na poobiednim spacerze, a okolica była tak spokojna, ze aż trudno było uwierzyć gdzie się znajdują. Była to oczywiście zasługa dwóch milczących wilków, którzy oczyszczali teren wokół nich, choć Shiro niejednokrotnie zastanawiał się, czy historie o niebezpieczeństwach ziem dzikich nie były przypadkiem tylko bujdą.
-        Viria zawsze była ambitna – rzekła wampirzyca – już w szkole widać było jej potencjał do władzy. Wie, że szukam zwojów, zatem wie, że rozszyfrowałam notatki. Być może chce użyć tej mocy dla siebie, bo nie sądzę, by szukała mnie tylko po to by poplotkować przy herbatce – Yizu uśmiechnęła się kwaśno.
-        Chcesz bym pojechał z wami do Elay?
-        Nie, nie musisz. Co prawda odebrali mi część notatek, ale nie sądzę by dotarła tam przede mną.
-        Co zamierzasz zrobić?
-        Zniszczę zwoje i bransolety, to mi da pewność, że nikt niepowołany nie posiądzie tej mocy.
-        Dasz sobie radę sama? - chciał wiedzieć
-        Nie, ale dzięki tym zwojom sprowadzę ją, a ona mi pomoże.
Shiro przysłuchiwał się rozmowie w milczeniu. Kolejne pytania nasuwały mu się na myśl, ale nie chciał się wtrącać. Kilka godzin później minęli granicę i pożegnawszy się z wilkami, ruszyli na zachód. Teraz znów we dwoje jechali w milczeniu, a każde pogrążone we własnych myślach nie zwracało większej uwagi na to drugie. W końcu Shiro odezwał się.
-        Opowiedz mi o tych zwojach, co to za moc?
-        Jeśli odprawisz rytuał i odgadniesz zaklęcie, będziesz w stanie czytać informacje z ciał zmarłych. Cokolwiek, kiedykolwiek słyszeli, widzieli, lub czuli. Nic nie będzie miało przed tobą tajemnic.
-        I Viria chce tej mocy?
-        Viria chce każdej mocy, a skoro mnie szuka to najprawdopodobniej ma chrapkę i na tę potęgę, a to oznacza, że jesteśmy wrogami.
-        A jeśli i ja zechciałbym tej mocy? - zapytał nim pomyślał.
-        Nie zechciałbyś.
-        Skąd ta pewność?!
-        Bo wtedy bym cię zabiła.
-        W takim razie po co ci jestem potrzebny? - to pytanie dręczyło go już od dłuższego czasu.

-        Żebyś ty zabił mnie. 

3 komentarze:

  1. O lol tego to ja się nie spodziewałam .... czekam obgryzając paznokcie :) ( mam długie na szczęście :P ) Lilith Dragonet

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie intryguje ten anioł, uwielbiam tematykę aniołów

    OdpowiedzUsuń