>>Zaklęcie umarłych<<
(6 - END)
-
Nie żyje – powiedziała przykładając dwa palce do
szyi leżącego, by sprawdzić tętno.
-
Ten też – łowca kucał przy kolejnym martwym
elfie.
Yizu wstała i przyjrzała się ciałom. Dwóch strażników
świątyni Alishy, elfickiej bogini pokoju, leżało martwych na ziemi. Co dziwne,
żaden z nich nie miał ani jednej rany, a miejsce nie zdradzało śladów walki.
Wniosek mógł być tylko jeden. Zginęli zaatakowani z zaskoczenia przez magię.
Yizu przygryzła wargę. Elfy nie posługiwały się magią. Bynajmniej nie taką,
która nie zostawia żadnych śladów. Ta magia była bezbarwna i bezwonna, znaczyło
to dokładnie tyle, iż zamachowcem był ludzki mag. Rozejrzała się po otoczeniu.
Znajdowali się przed wejściem do świątyni, która umiejscowiona w lesie, była
tak dobrze ukryta, że nie dało się zobaczyć całego budynku stojąc nawet przed
główną bramą. Pomalowana na biało udekorowana była w centralnym miejscu znakiem
Alishy – bukietem liści wszystkich drzew, symbolizującym zjednoczenie różnic.
Po obu stronach wejścia paliły się pięknie zdobione pochodnie, święty ogień
bogini dający światło dla tych, którzy zgubili swą drogę. Ruszyli do wnętrza
długim korytarzem. Pomieszczenie którym szli było wąskie, a mimo to wydawało
się dość przestronne, za efekt ten był odpowiedzialny zapewne wysoki sufit.
Idąc miało się wrażenie ogólnego spokoju i przyjemnego orzeźwiającego
wietrzyku. Niemalże działała tu jakaś leśna magia. Minęli otwarte drzwi i
weszli do przestronnej sali. Udekorowana była kwiatami i umeblowana białymi
zdobionymi, drewnianymi ławami. Gdzieniegdzie między meblami leżało kilka ciał.
Yizu pośpiesznie sprawdziła funkcje życiowe. Wszyscy mnisi byli martwi.
Warknęła pod nosem. Łowca spojrzał na nią ze zdziwieniem, czyżby aż tak
wstrząsnęła nią śmierć mnichów? A może jej nerwy miały inne podłoże?
Drgnęła gdy wypowiedział to imię, a jej pięść zacisnęła się
samowolnie. Kiwnęła głową.
-
Tak, Viria. - odparła – być może jest tu nadal,
albo uciekła z artefaktem. Musiała rozszyfrować moje notatki.
Umilkła i nie czekając skierowała się w stronę podwójnych
drzwi znajdujących się po prawej, weszli w kolejny korytarz, ten był nieco
bardziej przytłaczający, ale nadal jasny. Cała ta świątynia była nadzwyczaj
jasna. Cisza jaka tu panowała wchodziła w najdrobniejsze zakamarki świadomości
bezustannie i natrętnie o sobie przypominając. Dziwne było też to, że nawet ich
kroki zdawały się być przytłumione, jakby nie szli po kamiennej posadce, lecz
po trawie. Łowca kilkakrotnie spojrzał w dół, niemal spodziewając się, iż nagle
odkryje, ze jego stopy znajdują się zupełnie gdzie indziej niż reszta ciała.
-
Co zrobisz kiedy ją znajdziesz? - zapytał
znienacka.
-
Sądzę, że ją zabije – odrzekła swobodnie.
Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzawszy na niego
uśmiechnęła się. Ten uśmiech miał w sobie coś … wężowego? Inne słowo nie
przychodziło mu do głowy. I te oczy. Zarówno one jak i uśmiech były zupełnie
obce na tej twarzy. Spojrzenie miała zdecydowane, ale tak zdecydowane, jakiego
jeszcze nigdy u niej nie widział. Te oczy były skoncentrowane na jednym tylko
celu. To były oczy zabójcy. Wzdrygnął się na samą myśl. Zaczął się zastanawiać
czy gdyby przyszło mu z nią walczyć, gdyby dostał na nią zlecenie zanim ją
poznał. Które z nich wyszłoby żywe z tego pojedynku? Zauważył też, że jej kroki
zabrały pewności, ale równocześnie stały się niemal automatyczne, gdyż
właścicielka nóg najwyraźniej miała głowę zaprzątniętą czymś zgoła innym niż
zwracaniem uwagi na to gdzie i jak idzie. Mimo wszystko nie patrząc nawet na
przeszkodę, którą było leżące ciało kolejnego elfiego mnicha, ominęła go
zgrabnie, nawet nie sprawdzając czy żyje. Łowca przyjrzał się nic nie
wyrażającej twarzy ofiary. Wampirzyca miała rację, nie żył. Ta cała Viria musiała nie mieć sumienia, albo
aż tak była zaślepiona chęcią zdobycia potęgi. Nawet jeśli jej tu nie ma,
spotkanie obu kobiet jest nieuniknione. Każda bowiem chciała tego, co miała ta
druga – zwojów. Zgrzytnięcie otwieranych
drzwi wyrwało go z zamyślenia. Pomieszczenie wydawało się ogromne, wydawało bo
pierwsze co zobaczyli to niezliczona ilość półprzezroczystych zasłon
uczepionych sufitu. Panował tu lekki wietrzyk, jakby otwarte były jakieś okna,
a i sam materiał powiewał lekko. Czarnowłosa odsuwała delikatnie zasłony,
przechodząc między nimi nadzwyczaj ostrożnie. Idąc sięgnęła dłonią do tyłu i
powoli, nie wydając żadnego dźwięku, wydobyła z torebeczki przy pasie swój
miecz. Przeprawiwszy się przez zasłony
znaleźli się najprawdopodobniej na środku pokoju. To co widzieli miało kształt
kwadratu, a na wszystkich ścianach na około wisiały takie same zasłony, lekko
powiewając. Wokół nich znajdowało się też kilka kolumn będąc jakby oznaczeniem
geometrii środka pomieszczenia. Naprzeciw nich, niemalże pod samymi firanami
stało coś na kształt ołtarza, a na nim skrzynia z kości słoniowej. Była otwarta
i … pusta w środku. Coś białego mignęło między materiałem naprzeciwko nich.
Łowca sięgnął do płaszcza, a więc jednak tu była. Yizu zacisnęła dłoń na
mieczu. Coś mignęło raz jeszcze, jakby zmierzając w drugą stronę. Wyglądało
jakby Viria bawiła się z nimi, chcąc rozochocić, ukazując rąbek siebie to tu,
to tam, by podsycić atmosferę i panujące emocje. Shiro zaryzykował spojrzenie
na wampirzyce. Jej oblicze jednak było nadzwyczaj spokojne, tylko te oczy...
Bordowy kolor zdominował jej tęczówki, jednak nie ruszyła się z miejsca. W końcu, jakby znudzona zabawą magini wyszła
im naprzeciw. Była wysoka i piękna. Chociaż to słowo nie oddawało w pełni jej
urody. Idealna twarz o śniadej cerze, przyozdobiona błękitnymi oczyma i złotymi
lekko kręconymi długimi włosami, które opadały kaskadą na ramiona, była niemal
anielska. Jest strój potęgował jeszcze to wrażenie. Szata do samej ziemi w
kolorze świeżego śniegu przyozdobiona złotą nitką na samym dole oraz przy
rozszerzanych rękawach, a także pozłacany pas w kształcie przypominający długi
sznur. Całość ukazywała zarówno potęgę jak i skromność. Zastanawiał się, jak
wiele zaklęć zużyła na ostateczny rezultat, który teraz przed nimi
prezentowała. W prawej ręce trzymała kostur. Na samej górze laski znajdowała się
fioletowa szklana kula. Kobieta uśmiechnęła się promiennie i wiedział, że ten
uśmiech niejednego zwalił z nóg.
-
Yizu moja droga – rzekła – czekałam na ciebie.
Dziewczyna nie odezwała się. Nagle znalazła się przed
magiczką z mieczem uniesionym do ataku, tamta uniosła kostur i ostrze
zgrzytnęło o magiczną laskę. Łowca nie czekał, skoczył w stronę przeciwniczki,
atakując ją od tyłu, był niewiarygodnie szybki, ale ona zdążyła podnieść
magiczną tarczę, która odrzuciła go tak, że uderzył plecami o jedną z kolumn.
Zaklął pod nosem. Bez względu na to, jak wyglądała z pewnością nie była
bezbronna. Yizu również została odepchnięta i wylądowała na tyłku dwa metry
przed blondynką. Podniosła się natychmiast. Przez chwilę krążyły wokół siebie
niczym zawodnicy na ringu. Viria uniosła kostur, kula na jego szczycie
rozjaśniała nieco. Poczuli zawirowania mocy, gdy przygotowywała się do
zaklęcia. Wampirzyca znienacka rzuciła się na Łowce, który właśnie się podnosił
w chwilę przed tym jak promień błyskawicy trafił w kolumnę pod którą jeszcze
sekundę temu się znajdował.
-
W porządku? - zapytała gdy, obejmując się,
przeturlali się kawałek.
-
T...tak – odrzekł zdziwiony.
Jakim cudem jego towarzyszka wiedziała, że to właśnie on
jest celem? On sam odczytał intencje przeciwniczki dopiero w momencie, gdy
zaklęcie opuściło kulę. Czyżby była to jakaś wampirza intuicja? Yizu wstała
wyrzuciła rękę w stronę blondynki i wypowiedziawszy jakieś zaklęcie rzuciła w
nią kilkoma ostrymi lodowymi dyskami. Odpowiedzią były ogniste strzały, które w
mgnieniu oka zniwelowały zaklęcie. Wampirzyca skoczyła w jej stronę, ale
została odepchnięta, korzystając z zaskoczenia łowca spróbował swoich sił,
ostrza sztyletów kilkakrotnie napotkały kostur nijak nie mogąc go ominąć.
Blondynka obróciła się z zadziwiającą gracją i szybkością i kopnęła go w
brzuch, wylądował na podłodze.
-
Zaczynasz być irytujący – powiedziała z
wyższością, patrząc na niego.
Wyciągnęła do niego rękę, jakby chciała chwycić go za głowę
i podnieść. Powiedziała przy tym kilka słów i zamknęła dłoń w pięść. Nic się
nie stało. Wyraz zaskoczenia przemknął szybko po twarzy Virii, jakby zlękniony,
że gdy pozostanie tam na dłużej, coś mu się stanie. Przez myśl przebiegły jej
szybko ostatnie minuty, ta cholerna dziewucha musiała to zrobić, gdy wtedy go objęła.
Magiczna odwróciła się w stronę wampirzycy.
-
Narzuciłaś na niego umysłowe anty zaklęcie.
Sprytnie – pochwaliła. - Wiem po co to zrobiłaś – uśmiechnęła się – będzie ci
potrzebny, niemal zapomniałam.
-
Potrzebny? - nie umiał powstrzymać pytania.
-
O tak mój drogi – odparła – umrzesz tu w tej
świątyni, prawda? - ostatnie słowo było skierowane do wampirzycy.
Yizu nie odpowiedziała, uniosła ręce i posłała w stronę
przeciwniczki wodny bicz, tamta jednak utworzyła tarczę na czas. Wampirzyca
warknęła. Doskoczyła do blondynki i znów zamachnęła się mieczem. Ostrze
zgrzytnęło po kosturze jak poprzednio. Shiro chciał wspomóc towarzyszkę, ale
bez względu na to ile razy próbował nie udawało mu się nawet zadrasnąć kobiety
w białej szacie. Okrążyli ją. Yizu stanęła naprzeciw Virii, zaś łowca za nią.
Skoczyli w momencie gdy tamta uniosła kostur, a kula znów pojaśniała odrobinę.
Poczuł nagle szarpnięcie w prawym boku, kiedy błyskawica w kształcie psiego łba
wbiła mu zęby w bliznę po poprzedniej ranie, zawył upadając. Z nadpalonej na
brzegach rany polała się krew.
-
Shiro! – krzyknęła czarnowłosa
Wyczuł w jej głosie panikę i … troskę? Na bogów, ona
troszczyła się o mnicha Zakonu Świętego Krzyża, naprawdę niesamowite. Zaklął
pod nosem próbując wstać. Rzuciła się w jego stronę, w czasie skoku wyjmując
nóż. Nim ktokolwiek się zorientował ostrze zostało posłane w stronę magiczki,
zadrasnęło jej policzek zanim zdążyła podnieść tarczę. Yizu tymczasem dopadła
do łowcy.
-
Nic ci nie jest? - zapytała pośpiesznie.
-
Nie powinnaś się o mnie martwić. - odrzekł.
Nikt nigdy nie martwił się o niego. Zawsze przecież był
tylko łowcą Nie miał osobowości, a przynajmniej nie powinien mieć, przyjaciół,
planów, czy marzeń. łowca był człowiekiem do wykonywania zadań. Jeśli zadanie
nie zostało wykonane, oznaczało to tylko jedno - łowca był martwy. I to również nie miało
żadnego znaczenia. Jednak ona, ta, która w innych okolicznościach mogłaby być
jego ofiara, lub zabójcą, wyrażała troskę o jego osobę. Tak to go zaskakiwało,
że niemal się zaśmiał.
-
Och, wyglądasz na zdziwionego – zagadnęła
arcymagini. - I naprawdę sadzisz, że jesteś dla niej kimś ważnym? - zapytała ze
śmiechem. - Naprawdę myślisz, że jesteś czymś więcej niż tylko źródłem?!
-
Ty! - warknęła Yizu, nim Shiro zdążył
odpowiedzieć.
Skoczyła w stronę przeciwniczki, lecz tamta zrobiła krok do
tyłu, uniosła dłoń, na której pojawiła się niebieska kula otoczona płomykiem w
tym samym kolorze. Pocisk trafił wampirzyce w połowie drogi do celu, rzuciło
nią o najbliższą kolumnę z taką siła, że gdy upadła na kolana kaszlnęła krwią.
-
Dość już tej zabawy.– powiedziała tamta
beznamiętnie.
Uniosła obie ręce, kostur zajaśniał fioletowym blaskiem.
Słowa jakie wypowiedziała nie były im znane, za to oboje zrozumieli na czym
polegało zaklęcie. Wokół nich utworzyła się półprzezroczysta osłona w kształcie
sześcianu, pozostawiając kobietę w bieli na zewnątrz. Więzienie wyglądało jak
pokój, którego ściany zrobione zostały z lekko brudnego szkła. Yizu wstała
powoli i nie spuszczając przeciwniczki z oka podeszła do Shiro.
-
Żyjesz? -zapytała wiedząc że krwawi.
-
Jakoś – odparł siląc się na uśmiech.
Zaryzykowała zerknięcie w stronę rany. Stracił sporo krwi i
wyglądał dość blado, ale nie była to śmiertelna rana, oczywiście mogła się nią
stać, jeśli pozwoli się krwi wciąż płynąć. Wampirzyca odcięła nożem spory kawał
fioletowo czarnego płaszcza, ku zagorzałym protestom jego właściciela i
zrobiła prowizoryczny opatrunek. Na razie musi wystarczyć. Wstała i od
niechcenia rzuciła sztyletem w kierunku przeciwniczki. Broń odbiła się od
bariery i upadła na ziemię. Yizu uśmiechnęła się krzywo. Była ciekawa w jakim
celu zostali uwięzieni, ale nie miała
zamiaru o to pytać dopóki nie wypróbuje wszystkich możliwości. Rzuciła zaklęcie
wodnego bicza, co zaowocowało kałużą na podłodze. Spróbowała lodowych dysków,
które jednak roztrzaskały się o barierę. Viria przyglądała się tym poczynaniom
z niejakim zaciekawieniem. Czarnowłosa oblizała wargi, przymknęła oczy,
uspokoiła oddech. Wyjęła sztylet z kieszonki przy pasie. Powoli go uniosła i
otworzywszy oczy wymierzyła w Arcymaginię, po czym rzuciła go.. za siebie.
Przez chwilę wszyscy wstrzymali oddech. Łowca ujrzał malutki niebieskawy portal
utworzony za plecami swej towarzyszki. Sztylet zniknął w nim, ale nie pojawił
się w żadnym innym miejscu. Viria zaśmiała się.
-
Nie sądzę by udało ci się ominąć barierę przy
pomocy tego portalu.
-
Oddaj zwój – wycedziła tamta.
-
Ach, zwój? Moja droga, oczywiście, mówisz i masz
Z szerokiego białego rękawa wyjęła zwój i bransoletę.
Rzuciła go w ich stronę. Yizu złapała podarek, który przeleciał przez barierę
zupełnie jakby jej tam nie było. Rozwinęła go, był autentyczny. Spojrzała ze
zdziwieniem na niedawną koleżankę.
-
Nie myśl sobie, że nie wiem, że tylko ty możesz
odprawić ten rytuał. - rzekła tamta jakby odczytała niewypowiedziane pytanie. -
krąg to nie problem, natomiast ty wiesz coś, czego nie ma ani w twoich ani w
twojej matki notatkach.
-
Więc?
Viria uśmiechnęła się uroczo, po czym narysowała coś palcem
wskazującym w powietrzy przed sobą i posłała pocałunek w te stronę. Kształty w
powietrzu zafalowały i zrobiły się wyraźne. Był to jeden z magicznych kręgów.
Magini machnęła ręką i znak przeleciał przez barierę po czym wylądował na
podłodze powiększając się do odpowiednich rozmiarów.
-
Więc odprawisz dla mnie ten rytuał. Oddasz mi
zaklęcie, a potem możesz sobie zniszczyć te zwoje, nie dbam o nie.
-
A jeśli odmówię?
-
Cóż – błysk w jej oku radził nie odmawiać –
zostaniesz tu na zawsze. Oczywiście masz tego tu kochasia, ale nie sądzę by on
jeden wystarczył ci na długo. Ciekawe jak wampir umiera z głodu, nie sądzisz? -
przekrzywiła głowę przyglądając się rozmówczyni.
Ta przygryzła wargę. Bariera była odporna zarówno na ataki
fizyczne jak i magiczne. Cholerna prymuska nieźle się przygotowała! Na domiar
tego portal nie działał. To musi być coś z zakrzywieniem czasu i przestrzeni,
dlatego Yizu nie mogła utworzyć okna wyjścia po drugiej stronie. Spojrzała na
swego towarzysza. Mogłaby spróbować znaleźć inny sposób, ale nie wiedziała ile
jej to zajmie, a czekanie na ratunek nie wchodziło w grę. Poza tym walka
wyczerpała ją i za kilkanaście godzin zgłodnieje, a sądząc po zapachu jaki
wydziela z siebie zraniony - nastąpi to szybciej niż by chciała. Milcząc rozłożyła
wszystkie zwoje w kręgu i założyła bransolety. Blond piękność przyglądała się
temu z zadowoleniem.
-
Grzeczna dziewczynka – skomentowała zakładając
ręce na piersi.
Yizu nie odpowiedziała, podeszła natomiast do łowcy i rzekła
do niego.
-
Daj mi swojej krwi.
-
Nie – odrzekł patrząc jej w oczy.
-
Pytam tylko z czystej grzeczności – powiedziała.
Ton głosu jej się zmienił, ale on pokręcił tylko głową.
-
Wezmę sobie sama – rzekła zimno – nie jesteś w
stanie się obronić.
Nie po to go uratowała. Nie po to straciła tyle energii,
żeby teraz z niego pić. Nie wierzył w to. To wszystko przez co przeszła ta
determinacja, słowa jakie wypowiadała i teraz miałaby po prostu przystać na
żądanie tej szalonej kobiety?!
-
Spróbuj szczęścia – uśmiechnął się wrednie.
-
Wezmę! - krzyknęła chwyciwszy go za szyję.
Przycisnęła go ściany bariery, czuł za sobą zimny mur
poprzeplatany zawirowaniami energii magicznej. Zacisnął dłoń na jej ręce.
Patrzył jej w twarz. Wyraz jaki malował się na jej obliczu był zacięty. Oczy
miała lekko przymrużone, a usta zaciśnięte w wąską linię. Dobrze wiedział, że
jeśli naprawdę chciałaby go zabić, nie dałby jej rady, nie w takim stanie w
jakim jest teraz. Mimo wszystko nie wyczuwał u niej złych intencji, a nie
sadził, że jego zdolności stępiły się tylko dlatego, że stracił trochę krwi.
Opuścił dłoń, postanowiwszy jej zaufać. Niemal natychmiast przywarła do niego
wbijając kły. Ostry, lodowaty ból rozszedł się po jego ciele. Krzyknął
mimowolnie. Yizu piła, piła nieprzerwanie, poczuł jak jego świadomość, tak samo
jak i powieki robią się ciężkie. Czyli jednak naprawdę chciała go zabić.
Potrzebowała go po prostu na tę specjalną okazję, przechowywała jak naczynie z
dobrym winem, a on naiwnie szedł za nią, bo co? Bo go ciekawiła. I wtedy
przyszły wspomnienia. „Gdyby nie obudził anioła, nie wyszlibyśmy stamtąd żywi”
mówiła o swoim ojcu. „Żebyś ty zabił mnie” odpowiedziała na jego niedawno
zadane pytanie. W końcu do niego dotarło. Jakimś sposobem nie mogła sama
obudzić anioła, nawet gdyby próbowała samobójstwa. Wiedział to, przecież gdyby
mogła, po prostu by to zrobiła! Nie, to musiał być ktoś inny, ktoś, kto chce
jej śmierci. Powoli, niemal leniwie sięgnął po nóż. Albo ona, albo on. Swojej
śmierci nie chciał na pewno. Ostrze
przeszło gładko przez jej skórę.
-
...ych.. - wydała z siebie dźwięk.
Poczuł że wysunęła kły. Była tak blisko, że usłyszał
spadającą kroplę. Nie wiedział jednak czy była to łza, resztka jego krwi, czy
też jej własna. Trwała przez niemal wieczne kilka sekund aż zaczął się
zastanawiać czy postąpił słusznie. W końcu jednak usłyszał słabe.
-
...dziękuje...
Poczuł na ramionach jej ręce gdy podparła się do odskoku i
chwile później zobaczył ją w całej okazałości. Anioł... Stała w środku kręgu.
Pierwszą uwagę przykuwały jej oczy.
Kolor krwi zawładnął nimi, nie pozostawiając miejsca na tęczówki czy
źrenice. Jej włosy falowały delikatnie od naporu magii jaka ją otaczała.
Czerwona grzywka lekko zasłaniała prawe oko. Miała na sobie zbroje, teraz
widział to wyraźnie. Ubiór był ze srebra, a przynajmniej tak wyglądał i nadawał
jej postaci amazońskie cechy. Buty sięgające na wysokość trzy czwarte łydki
miały zdobienia w kształcie pierzastych skrzydeł. Również klamra pasa przy
spódnicy je przedstawiała. Napierśnik miał wyryte jakieś znaki wokół pępka, ale
nie potrafił ich odczytać. Jednak tym, co robiło największe wrażenie zaraz po
oczach, była ognista sugestia skrzydeł.
-
A więc to jest element nie zawarty w żadnych
notatkach. - rzekła Blondynka
Yizu, o ile to nadal była Yizu, uniosła nieco obie ręce i
odchyliła głowę. Powiedziała coś tym swoim głosem. Nagle jakby eksplodowała z
niej światłość. Zdążył jeszcze usłyszeć kobiecy krzyk i poczuć jak bariera, o
którą się opierał, pękła. Coś rzuciło nim do tyłu.
Xxx
Ciepła dłoń pogłaskała go po policzku i poklepała
delikatnie.
-
Shiro, otwórz oczy – usłyszał czyjś łagodny
głos.
-
Kto..?
Zapach róż unosił się wokół tego głosu. Z trudem otworzył
oczy. To co przed sobą zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Kobieca
twarz wypełniała całe jego pole widzenia. Burza czarnych loków otaczała jej
ciepłe oblicze, a zielone oczy przyozdobione lekkimi zmarszczkami uśmiechały
się wraz z ustami.
-
Cii.. nic nie mów. – powiedziała łagodnie. -
Zanim odejdę, miałabym do ciebie prośbę.
Kiedy na nią patrzył zdał sobie wreszcie sprawę dlaczego
zielonooka kobieta wygląda tak znajomo. To była Yizu, miała inny głos i
wyglądała na dwadzieścia parę lat starszą, ale poza tym była jej idealną
kopią... a może poprzedniczką?
-
Tak..? - wyszeptał.
-
Zaopiekuj się proszę moją córką.
EPILOG
-
Myślisz że ona pamięta swoje poprzednie życie? -
zapytał wilkołak.
Łowca spojrzał na dziecko trzymane w ramionach. Gdy tylko
wyszedł z świątyni skierował się od razu do wilków, mając w pamięci jak dobrze
go przyjęli mimo tego kim był. Ledwie udało mu się dotrzeć do granicy, ale tam
już znalazł go patrol i został zaprowadzony do znajomego miasteczka. Teraz, po
tygodniu kuracji i leczenia ran, mógł już swobodnie się poruszać. Spacerowali
po najniższym poziomie wioski. Uznany brat wampirzycy nie odstępował go na
krok, jakby zadał sobie za punkt honoru opiekę nad nimi obojgiem.
-
Nie wiem – odparł – dowiemy się, gdy nauczy się
mówić.
Mała dziewczyna o ciemnych włoskach i niebieskiej grzywce
uśmiechnęła się do niego po same zielone oczy.
Czuje niedosyt...
OdpowiedzUsuńWciąż dużo nierozwikłanych zagadek. Co to za rytuał? Kim jest Anioł? Czemu w niej mieszkał? Czy w zwojach była uwięziona matka Yizu i została uwolniona? A jeśli tak to dlaczego? A poza tym banda rudych goblinów przemyciła do Twojego tekstu kilka błędów :) Na szczęście czówam więc ich wysiłki spełzną na niczym ;p
OdpowiedzUsuńZakończenie zaskakujące .. chociaż opowieść jakby nie dokończona... Lilith Dragonet
OdpowiedzUsuń